Tekst nawiąże do wpisu sprzed dwóch lat: „grzechy dni poprzedniego”, ale to nic w porównaniu, z faktem, że francuski marketing, co roku, wprost genialnie podnosi „cieńkusza” do roli takiego wina, które zasługuje na degustacje! Od wieków młode wino Beaujolais po sfermentowaniu, w końcu listopada, było napoczynane i francuskie masy korzystały z „sikacza” robiąc winne dożynki. Było tanio, efekt pojawiał się całkiem szybko, więc świętowanie zatrzymywało Burgundię w zachwycie nad trunkiem, tym większym im większe były zbiory. W końcu musiało przyjść otrzeźwienie i administracja wprowadziła, (chyba) w 1962 roku zakaz świętowania młodego wina. Wówczas to, w trzeci czwartek listopada, tuż przed wprowadzeniem restrykcji, lud się solidnie zabawił myśląc, że po raz ostatni. Minęła dekada i region odczuł skutki gospodarcze zakazu, więc zniesiono pomyłkę legislacyjną i dodatkowo stwierdzono, że to nie jest byle jakie winko, tylko wyjątkowe! Dzisiaj przyspieszacze dojrzewania i wyciskacze koloru, czynią cuda i po 6 tygodniach leżakowania kwaskowaty trunek zapakowany do ok. 70 mln butelek (2013) jedzie w świat z histerycznym hasłem Beaujolais Nouveau est arrive! (nadeszło!) – z tego najwięcej do Niemiec, USA i Japonii. Wielokrotnie przewartościowany napój jednak cieszy, ponieważ ta zabawa integruje i mało kto zwraca uwagę na jej jakość, nie o to w tym chodzi.
Dwa lata temu, dzień po tym święcie, trening przed ultra maratonem należał do tych trudniejszych, więc zostałem sprowokowany do zebrania danych i napisania jak to jest z tym alkoholem i bieganiem. Pierwsi maratończycy wzmacniali się winem, które miało ich krzepić i nawadniać – a działało oczywiście odwrotnie. W dzisiejszych czasach kiedy zagadka została rozwiązana wiemy, że od wody zależą wszelkie procesy biochemiczne, w tym regeneracja, no i całe chłodzenie organizmu jest oparte na H2O. Wiemy również, że alkohol wiąże wodę w organizmie i odwadnia, stąd pierwszym maratończykom biegło się trudniej, a my po imprezach walczymy z porannym suszeniem.
Czy zatem piwno po treningu jest dopuszczalne, zalecane, czy może jest inaczej? Otóż w świetle dzisiejszej wiedzy, nawet jedno piwo nie jest najlepszym zakończeniem mocnego sportowego dnia, szczególnie, jeśli musimy się zregenerować do kolejnych treningów. Obok odwodnienia można dorzucić parę argumentów jak podrażnienie ścianek jelit, co powoduje gorsze wchłanianie substancji odżywczych i zaburzenia snu, a to wprost obniża tempo regeneracji. Obrońcy jednego piwka po treningu powiedzą, że napój rozszerza naczynia krwionośne i powoduje szybsze krążenie krwi, co według nich przemawia za „chmielową regeneracją”. Jednak rzeczywistość jest taka, że po mocnym biegu mikrourazy mięśniowe, pęknięcia włókienek należy „zamykać” schładzając miejsca urazu, najlepiej zimną wodą, lodem – stąd wyczynowcy idą do krio komory. Poszerzanie naczyń krwionośnych piwem niestety działa odwrotnie, zwiększa obrzęk a tym samym przedłuża regenerację.
Drobną pociechę przyniosłem biegaczom aż z Górnego Meksyku, gdzie żyją „urodzeni biegacze” – Indianie Tarahumara, których ewolucja przystosowała do biegania na bardzo długich dystansach. Ponoć jeden z przedstawicieli tego plemienia pokonał 560km w 72godziny, a zapraszani zawodnicy w ostatnich 15 latach na różne zawody w ultra maratonach, większość z nich wygrywali. Naukowcy analizowali nie tylko naturalne warunki ich życia, czynniki ewolucji, techniki biegu w sandałkach, ale również dietę, która składała się z bardzo prostych składników. Indianie Tarahumara opierają ją na fasoli, papryce, kukurydzy, różnych zieleninach, do tego mają swoje napoje, które moglibyśmy nazwać isotonicami oraz kukurydziane piwo. I co ciekawe, dzień przed tradycyjnymi zawodami świętują, wlewając w siebie możliwie duże ilości, w tym piwa, co doprowadza ich do stanu upojenia, jednak nie upicia. To lekkie (1.5%) piwo posiadające ogromną ilość witamin, soli mineralnych i energii daje szczególnie wysokie nawodnienie organizmu tuż przed zawodami biegowymi, które w terenie górzystym mają zasięg ponad sto kilkadziesiąt a czasem dwieście kilometrów!
Praktycy mówią – na 1 dawkę piwa, 1 dawka wody, na 1 dawkę wina 2 dawki wody, na wyższe poziomy nie wchodzimy w tym sporcie, bo … ile można pić wody.
Tomek Tarnowski