Archiwa tagu: maraton w Dębnie

MARATON nie wybacza

[foto: Ania Tarnowska]

Piękno maratonu polega na tym, że jest cholernie prawdziwy. Wśród otaczającego nas plastikowego świata przeżywanie ogromnego wysiłku jest cennym doświadczeniem. Coś w człowieku się zmienia.

W piękny sobotni dzień jechaliśmy samochodami do Dębna – jedni 5 inni 6 godzin, co nie jest najlepszym rozwiązaniem na dzień przed startem. Nastroje u podróżujących zmieniały się wraz z pojawiającymi się, coraz bardziej wiarygodnymi, informacjami meteo. Kibice z radością oczekiwali słońca i wysokiej temperatury (20st.C), biegacze wręcz odwrotnie, tylko zapowiadany wiatr martwił nas zgodnie.   W samym Dębnie drużyna PKO Biegajmy razem zabrała nas na wspólny posiłek, podczas którego ustaliliśmy strategię biegu w naszych strefach czasowych. Tam dowiedzieliśmy się od Jurka Skarżyńskiego, że ze względu na nie wyleczoną chorobę musi zmienić plan – nie jest w stanie przebiec 42km w sensownym tempie, i że nawet już nie chodzi o zmierzenie się z barierą 3godzin, o której nieśmiało rozmawialiśmy na przełomie roku. To bolesne, gdyż Jurek harował przez kilka miesięcy, poza tym,  ta akcja miała w nazwie hasło – POWRÓT MISTRZA. Cóż, zdrowie jest ważniejsze.  Przebudowaliśmy konstrukcję w ten sposób, że Jurek miał pobiec połówkę maratonu jako suport dla Przemka Miarczyńskiego, a na drugą część miał wejść Wojtek Ratkowski. Łza się w oku kręci ze wzruszenia, kiedy widzisz, jak wielcy mistrzowie maratonu, jeden chory, a drugi w ogóle nie zakładał, że będzie biegł,  chcą aby nasza AKCJA miała godny finał. Obaj przyjaciele pobiegli na raty, ale do końca.

rozgrzewka przed maratonem

Jurek poprowadził rozgrzewkę naszej grupy i stanęliśmy na starcie. Niebo było czyste, a temperatura rosła.

Ufam, że relacje indywidualne naszych bohaterów wkrótce się pojawią, tu podsumuję całość ogólnie i podam wyniki.

STREFA czasowa 3:15

Przemek Miarczyński ruszył z Jurkiem i Ryśkiem Brożyną a wokół nich szybko uformowała się grupa entuzjastów, widząc  KTO  biegnie ! – legenda polskich maratonów i światowego windsurfingu. Móc biec w takim towarzystwie to marzenie każdego kto planował czas 3h15min.

Jurek Skarżyński prowadzi grupę na 3:15 – po jego prawej PONT

Do tego Jurek zajmował towarzystwo historiami biegowymi, utrzymując równe tempo 4’35”/1km. Rysiek, czując przypływ mocy pobiegł niezależnie i osiągnął znakomity wynik 3:09 zajmując 3 miejsce w kat >50lat. Po połówce dystansu Wojtek zastąpił Jurka i prowadził PONTA, robiło się coraz cieplej i wietrzniej, tempo minimalnie spadało, ale plan 3:15 był tylko lekko zagrożony. Opóźnienie miało zostać nadrobione na ostatnich 2km finiszu. W końcu pojawiła się ‘ściana’. Wyrosła na ostatnim kilometrze, bez żadnego respektu, tak jakby chciała sprowadzić 4 – krotnego olimpijczyka na kolana i to przed wiwatującą publicznością, upokorzyć na środku wielkiej sceny. Zrobiło się źle, utrzymywanie tempa w takim momencie może się różnie zakończyć, zwolnili, pojawiły się skurcze, PONT zaczął przeżywać dramat.

Miarczyński, Ratkowski, Skarzyński wpadają na metę

Na ostatnie 300m dołączył ponownie Jurek, tak by wspólnie i symbolicznie wbiec na metę, to miał być deser, pokaz MISTRZÓW, tylko że PONT czuł się jak po ciężkim nokaucie, parł jak w malignie, bez świadomości, że komentatorzy entuzjastycznie skandują jego nazwisko i dwóch wielkich polskich maratończyków.

3:21:13  w tych warunkach pogodowych, dla debiutanta, po czwartkowej, całodziennej podróży z Hiszpanii i sobotnich 6 godzinach kierowania samochodem, spokojnie można uznać za dobry wynik. Wiem, że sportowa dusza Przemka inaczej to odbiera. Wiem, jednocześnie, że jest szczęśliwy i pewnie lekko zdumiony, jak bardzo maraton może zaskakiwać.

STREFA czasowa 3:30

(Tomek Tarnowski) Ruszyliśmy równo trzymając tempo 4min50s/1km. Od początku nie czułem świeżości, ale też jej nie szukałem – po podróży, krótkim śnie i przy obowiązkach organizatora nogi miałem drewniane do 15km. Szybko zrozumiałem, że Roman Drgas z PKO Biegajmy razem – dyrektor „detalu” w Poznaniu i szef naszej grupy czasowej będzie za mnie myślał.

Kasia i Piotr na przodzie, Roman po zewnętrznej, mogę zamknąć oczy

Jego doświadczenie, ale i umiejętności czucia mojego stanu, były zdumiewające. Prowadził jak zaprogramowany. W pewnym momencie doszliśmy grupę Roberta Korzeniowskiego. Czterokrotny złoty medalista olimpijski zaganiał swoich przyjaciół dowcipną opowieścią, ale również twardą ręką. Znajdował czas dla wszystkich wokół, animował, podbiegał do stojących grup kibiców, był jak Wielki Mistrz, który potrafi być kolegą …  a wszystko w tempie – dla mnie granicznym. Miło był biec w jego towarzystwie.

18km koło Roberta Korzeniowskiego – to spora satysfakcja

Ściana wyrosła przede mną na 38km, nie jakaś wielka, ale  znałem już to złowróżbne uczucie, po którym, jeśli zaczynasz negocjować z samym sobą siłowo, zawsze tracisz. Choć duma jest urażona trzeba uszanować sygnały, zwolnić, spokornieć, bez żalenia się. Przebijałem się przez nią przez jakieś 500m, czyli szybko, a gdy puściła, Roman ocenił straty i zadecydował, że 3:25 odpuszczamy. 3:27:37 jest moim nowym rekordem życiowym – bardzo dziękuję za pomoc całej drużynie.

STREFA czasowa 3:45

Agnieszka i Adam Szymańscy

Tu relacje mam od Adama Szymańskiego.  Dość szybo zorientowali się z Agnieszką, że kończenie maratonu nie jest dobrym pomysłem. 42km to ogromne obciążenie organizmu, a umiejętność podjęcia trudnej decyzji o nie kontynuowaniu jest tak samo ważna jak umiejętność pokonywania „ściany”. Jurek Skarżyński podjął decyzję przed startem, chciał znaleźć inne ciekawe rozwiązanie dla wielkiego finału naszej AKCJI.  Agnieszka podjęła próbę walki i na 21km zeszła. Bolało i ciało i psycha, ale maratonu nie da się uprosić, jest nieubłagany.

STREFA czasowa 4:15

Mecenas Andrzej Zwara

Tu się działo!   Mecenas Andrzej Zwara nie zdecydował się z kim ostatecznie biegnie, ponoć przyspieszał, zwalniał, ewidentnie wpływ na to miały przygody Karoliny Gorczycy, z którą ruszył na początku. Dość powiedzieć, że Andrzej sam wpadł na metę z czasem 4:20:35.  Czekamy na jego barwną relację -:).

grupa Karoliny Gorczycy – na trasie

Karolinę Gorczycę zobaczyłem już za metą. Jej stan mówił więcej niż słowa. Wyglądała tak jakby uchodziła z jakiejś ciężkiej opresji, po drodze spotkała watahę wilków, a szukając pomocy natrafiła na pijanych i półdzikich ludzi z lasu. Jej wielkie, piękne oczy wyrażały tylko ból. Cóż, ten dzień po raz kolejny potwierdził, że warunki są trudne. Wysoka temperatura i wiatr, który kręcił nie pozwalały debiutantom na realizowanie swoich marzeń i planów. Zapewne Karolina powinna była zejść z 10 razy, ale nie … mimo oddania 4:15, 4:30, zawzięła się i chciał ukończyć bez względu na wynik, który nie był jej celem – 4:33:13 . Zrobiła do dla innych, którzy gdzieś w zaciszu swoich mieszkań, mają tylko jedno marzenie, by choć przez chwilkę móc tak jak Ty… chodzić.

Karolina dała z siebie wszystko

STREFA czasowa 4:30

Sebastian i Paweł na starcie – wprowadzali dobry nastrój od samego początku – foto maratonypolskie.pl

Nazwiska Sebastiana Chmary i Pawła Januszewskiego były chyba wymawiane przez komentatorów najczęściej, co nie jest to dziwne, obaj są doskonale znani w świecie lekkoatletycznym, poza tym najdłużej pozostawali na trasie -:), jakby kurtuazyjnie puszczając innych przodem.

Ktoś powiedział, że Sebastian już od połowy nie ma się najlepiej i wszystko go boli. Byłem na mecie kiedy wbiegał .. zmęczony jak cholera – 4:28:03 oznacza, że chciał powalczyć na finiszu. 100m przed końcem pamiętał, by pozbierać całą grupę, chwycić za ręce i wspólnie zakończyć ten bój.

Sebastian tuż przed metą

Wpadł mi w ramiona i zawisł całym, blisko 100kg ciałem, to tyle co razem ważyło dwóch zwycięzców maratonu w Dębnie -:). Trzej pierwsi to Kenijczycy z czasami: 2:16, 2:17 i 2:18. Tacy jak Sebastian nie powinni biegać maratonów, a jeśli biegają to w szczytnym celu – wielkie dzięki!

Paweł Januszewski – UWOLNIENIE

5 minut później, z czasem 4:32:51, dołączył do nas Paweł Januszewski. 9 sek. później byłyby planowane 4:33 – a te dwie 3ki to z okazji 55 urodzin Programu 3go Polskiego Radia. Jak było na trasie ? Nie wiem, ale się domyślam– to zdjęcie mówi wszystko. I chyba możemy je zatytułować tak – UWOLNIENIE.

MARATON nie wybacza, jest prawdziwy, surowy jak życie. Nasze marzenia nie zawsze muszą się spełnić abyśmy byli szczęśliwi. Czasem, Ci którzy – tylko w pewnym sensie ‘przegrali’, albo też nie wygrali  – dostarczają nam nieprawdopodobnych emocji. Nasi bohaterowie stoczyli walkę w szczytnym celu, i to jest najpiękniejsze. Ufam, że teraz, w pełni wyświetla się nasza opowieść. Zrobiliśmy bardzo dużo, by zwrócić uwagę na potrzeby osób niepełnosprawnych, podopiecznych Zakonu Maltańskiego .Nadal liczymy na wrażliwość kibiców – ten ważniejszy finisz AKCJI jest jeszcze przed nami.  Bardzo dziękuję – Tomek Tarnowski

Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”.
Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”

z zagranicy PL 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512

Przekaż 1%  KRS 0000174988


Wszystkie wyniki http://live.domtel-sport.pl/wyniki/

W Zakonie Maltańskim EKSTREMALNIE pobiegli także: Maciek Wasilewko 3:35:40, który zaczynał pracę o 7 rano, a trenował wieczorami, w ten sposób praktycznie przez 3 zimowe miesiące nie widział jasnego nieba inaczej niż przez okno. Kasia Dordzik 3:42:13, która miesiąc wcześniej stanęła na podium ultra trial Trójmiasto tj. terenowego biegu na 65km z 1500m przewyższeń. Zadebiutowały moje bratanice, Zosia Tarnowska 4:20:04 oraz Majka 4:27:20. Obie z pewnością uskrzydliło zwycięstwo brata w Międzynarodowych Mistrzostwach Hiszpanii. Paweł Tarnowski i Zosia Klepacka potwierdzili 1 kwietnia dominację polskiego windsurfingu.

44 maraton w Dębnie już za 4 dni – historia i prestiż

    Już w najbliższą niedzielę odbędzie się 44 edycja Dębno Maratonu! Po dwóch latach nieobecności do Dębna Lubuskiego wracają również mistrzostwa Polski kobiet. Czekają nas różne niespodzianki, między innymi start wybitnych przed laty lekkoatletów…..

w tym artykule znajdziecie informacje o historii i wyjątkowości maratonu w Dębnie, również trochę ciekawych statystyk. W tym roku pakiety startowe zostały wykupione w 1,5 dnia. Pierwsi rezerwowali miejsca o północy w Sylwestra -:)!!!

https://www.maratonypolskie.pl/mp_index.php?dzial=1&action=14&code=17406

…..Po 3 dekadach od ostatniego startu w maratonie, na linii stanie Jerzy Skarżyński! Trzykrotny medalista mistrzostw Polski w maratonie, autor wielu książek szkoleniowych o tematyce biegowej, człowiek związany swoją długoletnią karierą z Dębnem postanowił jeszcze raz zmierzyć się z królewskim dystansem! Na trasie zobaczymy również Przemka Miarczyńskiego, brązowego medalistę olimpijskiego w wind surfingu. Pobiegną również nasi eksportowi przed laty lekkoatleci – halowy mistrz świata w siedmioboju, Sebastian Chmara i mistrz Europy w biegu na 400m p.pł. Paweł Januszewski. Zadebiutuje również piękna i niezwykle rozbiegana aktorka, Karolina Gorczyca. Cała wymieniona powyżej piątka pobiegnie w szczytnym celu, wspierając akcję „Biegnę dla tych, którzy marzą by chodzić”.

[ foto tytułowe : Dębno 1986 r. ]

Biegowe remanenty – będę prawie dwa razy starszy!

Już we wrześniu z rozpędu wypaplałem, że planuję powrót na maratońskie trasy – zaraz po tym, gdy zaproponowano mi zastąpienie Wojtka Ratkowskiego w projekcie „BIEGNĘ DLA TYCH, KTÓRZY MARZĄ BY CHODZIĆ – Powrót Mistrza”. Wojtek, mistrz Polski w maratonie w 1984 roku, w nawale zajęć, po objęciu funkcji Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji AWFiS w Gdańsku, nie miał szans podołać maratońskim wymaganiom projektu i zaproponował, bym to ja go zastąpił. Cóż, z miłą chęcią towarzyszyłbym Wojtkowi na dębnowskiej trasie, ale nasze role się odwróciły i mam tylko nadzieję, że w kwietniu będzie mi towarzyszył choćby na części maratońskiego dystansu.

Powrót to będzie faktycznie niesamowity. Ostatni swój wyczynowy maraton pokonywałem wprawdzie w Paryżu wiosną 1992 roku, ale że zszedłem wtedy na 30 kilometrze, więc ostatnim ukończonym jest ten z Echternach w Luksemburgu w październiku 1991 roku. Jak by nie liczyć październik 1991 roku od kwietnia 2017 dzieli prawie 26 lat, czyli ponad… ćwierć wieku!

Dębno 1985 r – Waldek Szaniawski, Wojtek Ratkowski, Jurek Skarzyński i trener Henryk Tokarski – arch. JS

A w Dębnie – będącym za naszych czasów stolicą polskiego maratonu – po raz ostatni biegłem w olimpijskim sezonie 1988, więc mój powrót tam w roli zawodnika dzieli aż 29 lat! Wtedy miałem lat 32, teraz wystartuję tam już jako 61-latek – będę prawie dwa razy starszy! Sam jestem zaskoczony, że minęło tyle czasu, bo wydaje mi się, że biegłem tam „wczoraj” – he, he.

MP w maratonie, Dębno 1988 r. 1. m. Wiktor Sawicki – 2:12:26; 2 m. Jerzy Skarżyński – 2:12:56; 3. m. Tadeusz Ławicki – 2:13:20 arch. JS

Dlaczego niepotrzebnie wyszedłem przed szereg i powiedziałem o tym projekcie już we wrześniu? Bo jako były zawodnik, a teraz trener i autor poradników dla biegaczy, jak mało kto zdaję sobie sprawę z ciężaru gatunkowego czekającego mnie wyzwania. Planu przygotowań nie można bowiem rozpocząć bez zrobienia różnego rodzaju bilansów! Badań i ocen medycznych potrzebuje każdy biegacz, ale jeśli celem jest maraton, wtedy ostrożność musi być w dwójnasób wyostrzona. Do tego… mam już przecież sześć dych na karku 😉

Zacząłem od regeneracji po sezonie 2016. Nie był wyczerpujący, ale przecież 37:36 na 10 km, a zwłaszcza 1:22:26 w półmaratonie to u 60-latka wyniki czołówki europejskiej. Zdecydowałem, by poddać się serii zabiegów okładów borowinowych W październiku dojeżdżałem prawie codziennie do Kamienia Pomorskiego, który jako uzdrowisko słynie ze znakomitej jakości borowin. 20 minut zabieg – 200 km jazdy samochodem, ale warto było, bo moje mięśnie i stawy się tego domagały. W międzyczasie zrobiłem badania podstawowe krwi i moczu, badając też poziom najważniejszych minerałów (wapń, potas, magnez) i żelaza, a także PSA, bo to istotny wskaźnik naszej antyrakowej ochrony. Wyniki były bez zarzutu.

Badanie urologiczne wykazało, że z prostatą też nie ma problemów. Z lekkim niepokojem czekałem na ocenę przeglądu ortopedycznego (USG kolan i RTG stawów biodrowych). Lekarz, znający moją wyczynową przeszłość (w ciągu 45 lat prawie 180 tys. przebiegniętych kilometrów, w tym w dużej części po szosie) był niemal zaskoczony. Spodziewał się ortopedycznej masakry, a okazało się, że zmiany zwyrodnieniowe są łagodniejsze, niż można się było spodziewać. „Uratowało cię to, że zawsze ważyłeś poniżej 70 kg” – ocenił. „Ci z nadwagą mieli by już niektóre stawy do wymiany, albo przynajmniej do solidnej rekonstrukcji” – dodał. Zapalił mi zielone światło do treningów, ale „przepisał” wizytę u fizjoterapeuty, który poinstruował mnie, jakimi ćwiczeniami (rozciągającymi i wzmacniającymi) muszę chronić mój prawy staw biodrowy.

Później była wizyta u podologa,. Przy pomocy specjalistycznych narzędzi sprawdził moje stopy, a ściślej całość układu ruchu. Trochę krótsza prawa noga wymaga większego wsparcia, więc bieganie z indywidualnie zaprojektowaną wkładką w prawym bucie było, jest i będzie koniecznością.

Pod koniec listopada byłem na… kolonoskopii, czyli endoskopowym zabiegu badania stanu jelita grubego, będącego – zwłaszcza u ludzi po 50-ce – przyczyną kłopotów rakowych. Wcześnie wykryty daje duże szanse na całkowite wyleczenie – byle to zauważyć. Po raz pierwszy robiłem to badanie jako 50-latek, ale dekada szybko minęła i trzeba było je powtórzyć. Wynik znów był idealny – mam się zgłosić za kolejne 10 lat. Co by jednak było, gdyby wykryto jakieś niebezpieczne zmiany i niezbędną okazała się operacja? Z „Powrotu Mistrza” nic by nie było! A ja we wrześniu paplałem, że wystartuję w Dębnie na maratońskiej trasie! Duuużo za wcześnie.

Co to wszystko oznacza? Że dopiero teraz – na początku grudnia – mogę oficjalnie powiedzieć, że 2 KWIETNIA 2017 ROKU, po 29 latach, ZNÓW WYSTARTUJĘ W DĘBNIE! Przygotowania zacząłem oczywiście na początku listopada, ale teraz wiem, że mogę je bezpiecznie dla siebie kontynuować.

Do zobaczenia -:) Jurek Skarżyński  Cdn…


Jak wiemy, z comeback’iem  Jurka wiąże się akcja charytatywna i konkurs z nagrodami  – obstaw wynik Jurka i innych biegaczy na mecie, docelowo będzie ich ok. 8 może 10. To bardzo motywuje zawodników a środki trafią do tych, którzy marzą by chodzić.  Więcej informacji w zakładce KONKURS http://maraton.zakonmaltanski.pl/vip-na-start-konkurs/  

Tomek