Archiwa tagu: Jurek Skarżyński

MARATON nie wybacza

[foto: Ania Tarnowska]

Piękno maratonu polega na tym, że jest cholernie prawdziwy. Wśród otaczającego nas plastikowego świata przeżywanie ogromnego wysiłku jest cennym doświadczeniem. Coś w człowieku się zmienia.

W piękny sobotni dzień jechaliśmy samochodami do Dębna – jedni 5 inni 6 godzin, co nie jest najlepszym rozwiązaniem na dzień przed startem. Nastroje u podróżujących zmieniały się wraz z pojawiającymi się, coraz bardziej wiarygodnymi, informacjami meteo. Kibice z radością oczekiwali słońca i wysokiej temperatury (20st.C), biegacze wręcz odwrotnie, tylko zapowiadany wiatr martwił nas zgodnie.   W samym Dębnie drużyna PKO Biegajmy razem zabrała nas na wspólny posiłek, podczas którego ustaliliśmy strategię biegu w naszych strefach czasowych. Tam dowiedzieliśmy się od Jurka Skarżyńskiego, że ze względu na nie wyleczoną chorobę musi zmienić plan – nie jest w stanie przebiec 42km w sensownym tempie, i że nawet już nie chodzi o zmierzenie się z barierą 3godzin, o której nieśmiało rozmawialiśmy na przełomie roku. To bolesne, gdyż Jurek harował przez kilka miesięcy, poza tym,  ta akcja miała w nazwie hasło – POWRÓT MISTRZA. Cóż, zdrowie jest ważniejsze.  Przebudowaliśmy konstrukcję w ten sposób, że Jurek miał pobiec połówkę maratonu jako suport dla Przemka Miarczyńskiego, a na drugą część miał wejść Wojtek Ratkowski. Łza się w oku kręci ze wzruszenia, kiedy widzisz, jak wielcy mistrzowie maratonu, jeden chory, a drugi w ogóle nie zakładał, że będzie biegł,  chcą aby nasza AKCJA miała godny finał. Obaj przyjaciele pobiegli na raty, ale do końca.

rozgrzewka przed maratonem

Jurek poprowadził rozgrzewkę naszej grupy i stanęliśmy na starcie. Niebo było czyste, a temperatura rosła.

Ufam, że relacje indywidualne naszych bohaterów wkrótce się pojawią, tu podsumuję całość ogólnie i podam wyniki.

STREFA czasowa 3:15

Przemek Miarczyński ruszył z Jurkiem i Ryśkiem Brożyną a wokół nich szybko uformowała się grupa entuzjastów, widząc  KTO  biegnie ! – legenda polskich maratonów i światowego windsurfingu. Móc biec w takim towarzystwie to marzenie każdego kto planował czas 3h15min.

Jurek Skarżyński prowadzi grupę na 3:15 – po jego prawej PONT

Do tego Jurek zajmował towarzystwo historiami biegowymi, utrzymując równe tempo 4’35”/1km. Rysiek, czując przypływ mocy pobiegł niezależnie i osiągnął znakomity wynik 3:09 zajmując 3 miejsce w kat >50lat. Po połówce dystansu Wojtek zastąpił Jurka i prowadził PONTA, robiło się coraz cieplej i wietrzniej, tempo minimalnie spadało, ale plan 3:15 był tylko lekko zagrożony. Opóźnienie miało zostać nadrobione na ostatnich 2km finiszu. W końcu pojawiła się ‘ściana’. Wyrosła na ostatnim kilometrze, bez żadnego respektu, tak jakby chciała sprowadzić 4 – krotnego olimpijczyka na kolana i to przed wiwatującą publicznością, upokorzyć na środku wielkiej sceny. Zrobiło się źle, utrzymywanie tempa w takim momencie może się różnie zakończyć, zwolnili, pojawiły się skurcze, PONT zaczął przeżywać dramat.

Miarczyński, Ratkowski, Skarzyński wpadają na metę

Na ostatnie 300m dołączył ponownie Jurek, tak by wspólnie i symbolicznie wbiec na metę, to miał być deser, pokaz MISTRZÓW, tylko że PONT czuł się jak po ciężkim nokaucie, parł jak w malignie, bez świadomości, że komentatorzy entuzjastycznie skandują jego nazwisko i dwóch wielkich polskich maratończyków.

3:21:13  w tych warunkach pogodowych, dla debiutanta, po czwartkowej, całodziennej podróży z Hiszpanii i sobotnich 6 godzinach kierowania samochodem, spokojnie można uznać za dobry wynik. Wiem, że sportowa dusza Przemka inaczej to odbiera. Wiem, jednocześnie, że jest szczęśliwy i pewnie lekko zdumiony, jak bardzo maraton może zaskakiwać.

STREFA czasowa 3:30

(Tomek Tarnowski) Ruszyliśmy równo trzymając tempo 4min50s/1km. Od początku nie czułem świeżości, ale też jej nie szukałem – po podróży, krótkim śnie i przy obowiązkach organizatora nogi miałem drewniane do 15km. Szybko zrozumiałem, że Roman Drgas z PKO Biegajmy razem – dyrektor „detalu” w Poznaniu i szef naszej grupy czasowej będzie za mnie myślał.

Kasia i Piotr na przodzie, Roman po zewnętrznej, mogę zamknąć oczy

Jego doświadczenie, ale i umiejętności czucia mojego stanu, były zdumiewające. Prowadził jak zaprogramowany. W pewnym momencie doszliśmy grupę Roberta Korzeniowskiego. Czterokrotny złoty medalista olimpijski zaganiał swoich przyjaciół dowcipną opowieścią, ale również twardą ręką. Znajdował czas dla wszystkich wokół, animował, podbiegał do stojących grup kibiców, był jak Wielki Mistrz, który potrafi być kolegą …  a wszystko w tempie – dla mnie granicznym. Miło był biec w jego towarzystwie.

18km koło Roberta Korzeniowskiego – to spora satysfakcja

Ściana wyrosła przede mną na 38km, nie jakaś wielka, ale  znałem już to złowróżbne uczucie, po którym, jeśli zaczynasz negocjować z samym sobą siłowo, zawsze tracisz. Choć duma jest urażona trzeba uszanować sygnały, zwolnić, spokornieć, bez żalenia się. Przebijałem się przez nią przez jakieś 500m, czyli szybko, a gdy puściła, Roman ocenił straty i zadecydował, że 3:25 odpuszczamy. 3:27:37 jest moim nowym rekordem życiowym – bardzo dziękuję za pomoc całej drużynie.

STREFA czasowa 3:45

Agnieszka i Adam Szymańscy

Tu relacje mam od Adama Szymańskiego.  Dość szybo zorientowali się z Agnieszką, że kończenie maratonu nie jest dobrym pomysłem. 42km to ogromne obciążenie organizmu, a umiejętność podjęcia trudnej decyzji o nie kontynuowaniu jest tak samo ważna jak umiejętność pokonywania „ściany”. Jurek Skarżyński podjął decyzję przed startem, chciał znaleźć inne ciekawe rozwiązanie dla wielkiego finału naszej AKCJI.  Agnieszka podjęła próbę walki i na 21km zeszła. Bolało i ciało i psycha, ale maratonu nie da się uprosić, jest nieubłagany.

STREFA czasowa 4:15

Mecenas Andrzej Zwara

Tu się działo!   Mecenas Andrzej Zwara nie zdecydował się z kim ostatecznie biegnie, ponoć przyspieszał, zwalniał, ewidentnie wpływ na to miały przygody Karoliny Gorczycy, z którą ruszył na początku. Dość powiedzieć, że Andrzej sam wpadł na metę z czasem 4:20:35.  Czekamy na jego barwną relację -:).

grupa Karoliny Gorczycy – na trasie

Karolinę Gorczycę zobaczyłem już za metą. Jej stan mówił więcej niż słowa. Wyglądała tak jakby uchodziła z jakiejś ciężkiej opresji, po drodze spotkała watahę wilków, a szukając pomocy natrafiła na pijanych i półdzikich ludzi z lasu. Jej wielkie, piękne oczy wyrażały tylko ból. Cóż, ten dzień po raz kolejny potwierdził, że warunki są trudne. Wysoka temperatura i wiatr, który kręcił nie pozwalały debiutantom na realizowanie swoich marzeń i planów. Zapewne Karolina powinna była zejść z 10 razy, ale nie … mimo oddania 4:15, 4:30, zawzięła się i chciał ukończyć bez względu na wynik, który nie był jej celem – 4:33:13 . Zrobiła do dla innych, którzy gdzieś w zaciszu swoich mieszkań, mają tylko jedno marzenie, by choć przez chwilkę móc tak jak Ty… chodzić.

Karolina dała z siebie wszystko

STREFA czasowa 4:30

Sebastian i Paweł na starcie – wprowadzali dobry nastrój od samego początku – foto maratonypolskie.pl

Nazwiska Sebastiana Chmary i Pawła Januszewskiego były chyba wymawiane przez komentatorów najczęściej, co nie jest to dziwne, obaj są doskonale znani w świecie lekkoatletycznym, poza tym najdłużej pozostawali na trasie -:), jakby kurtuazyjnie puszczając innych przodem.

Ktoś powiedział, że Sebastian już od połowy nie ma się najlepiej i wszystko go boli. Byłem na mecie kiedy wbiegał .. zmęczony jak cholera – 4:28:03 oznacza, że chciał powalczyć na finiszu. 100m przed końcem pamiętał, by pozbierać całą grupę, chwycić za ręce i wspólnie zakończyć ten bój.

Sebastian tuż przed metą

Wpadł mi w ramiona i zawisł całym, blisko 100kg ciałem, to tyle co razem ważyło dwóch zwycięzców maratonu w Dębnie -:). Trzej pierwsi to Kenijczycy z czasami: 2:16, 2:17 i 2:18. Tacy jak Sebastian nie powinni biegać maratonów, a jeśli biegają to w szczytnym celu – wielkie dzięki!

Paweł Januszewski – UWOLNIENIE

5 minut później, z czasem 4:32:51, dołączył do nas Paweł Januszewski. 9 sek. później byłyby planowane 4:33 – a te dwie 3ki to z okazji 55 urodzin Programu 3go Polskiego Radia. Jak było na trasie ? Nie wiem, ale się domyślam– to zdjęcie mówi wszystko. I chyba możemy je zatytułować tak – UWOLNIENIE.

MARATON nie wybacza, jest prawdziwy, surowy jak życie. Nasze marzenia nie zawsze muszą się spełnić abyśmy byli szczęśliwi. Czasem, Ci którzy – tylko w pewnym sensie ‘przegrali’, albo też nie wygrali  – dostarczają nam nieprawdopodobnych emocji. Nasi bohaterowie stoczyli walkę w szczytnym celu, i to jest najpiękniejsze. Ufam, że teraz, w pełni wyświetla się nasza opowieść. Zrobiliśmy bardzo dużo, by zwrócić uwagę na potrzeby osób niepełnosprawnych, podopiecznych Zakonu Maltańskiego .Nadal liczymy na wrażliwość kibiców – ten ważniejszy finisz AKCJI jest jeszcze przed nami.  Bardzo dziękuję – Tomek Tarnowski

Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”.
Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”

z zagranicy PL 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512

Przekaż 1%  KRS 0000174988


Wszystkie wyniki http://live.domtel-sport.pl/wyniki/

W Zakonie Maltańskim EKSTREMALNIE pobiegli także: Maciek Wasilewko 3:35:40, który zaczynał pracę o 7 rano, a trenował wieczorami, w ten sposób praktycznie przez 3 zimowe miesiące nie widział jasnego nieba inaczej niż przez okno. Kasia Dordzik 3:42:13, która miesiąc wcześniej stanęła na podium ultra trial Trójmiasto tj. terenowego biegu na 65km z 1500m przewyższeń. Zadebiutowały moje bratanice, Zosia Tarnowska 4:20:04 oraz Majka 4:27:20. Obie z pewnością uskrzydliło zwycięstwo brata w Międzynarodowych Mistrzostwach Hiszpanii. Paweł Tarnowski i Zosia Klepacka potwierdzili 1 kwietnia dominację polskiego windsurfingu.

Typujemy wyniki 7 zawodników w maratonie

Czas najwyższy przesłać Wasze zakłady -:). Sam próbowałem oszacować swój wynik i okazuje się, że na początku, w listopadzie  kierowałem się marzeniem, w styczniu zaliczyłem kilka mocnych treningów i marzenie przekształciło się w oczekiwanie, chwilę potem byłem przeziębiony i stan ducha zmienił się diametralnie. I tak to jest z każdym z nas. Po raz drugi zapytałem zawodników w jakim stanie zdrowia się znajdują i jak trenowali na początku marca.

Jurek Skarżyński  wlecze jakąś infekcję i nie realizował w pełni swojego planu. Z tego co widać sporo podróżuje zawodowo, był w Gdyni na półmaratonie (19.03), będzie w Poznaniu (25.03) – to z pewnością nie ułatwia.

Karolina Gorczyca tygodniowo pokonywała biegiem 35km, nie miała kontuzji a infekcje zimowe są już za nią. Tak pisze na 3 tygodnie przed maratonem:

Nie nastawiam się na wynik, raczej na cel, jaki przyświeca naszej akcji. Dobra zabawa i chęć niesienia pomocy. Dla tych, którzy szacują mój wynik bliżej 4h lojalnie uprzedzam, że lepiej uczynią, gdy będą szacować bliżej 4.30. Oczywiście powalczę na trasie, ale realnie oceniam swoje przygotowanie:)

Karolina Gorczyca – weekendowe długie wybiegania zaczynają sprawiać przyjemność

Przemek Miarczyński praktycznie cały marzec siedzi na Majorce z kadrą narodową w windsurfingu. Trenował wg. planu i tygodniowo pokonywał ok. 73km. Kiedy zaczął biegać po twardym podłożu pojawiły się problemy, gdyż jego nogi nie są przystosowane do tego rodzaju przeciążeń: łydy bolą i pierwsze kilometry to zawsze męka.
Na sprawdzianie (4.03) uzyskał na 10km 39:55 – pomiar GPS.

PONT na Majorce

Na warunki do przygotowań nie mogę narzekać chociaż, w niektóre dni czasowo ciężko się wyrobić. Drugą połowę lutego i teraz od 6 marca jestem w Hiszpanii gdzie dzięki dobrej pogodzie łatwiej jest zrobić trening. Do Polski wracam trzy dni przed Maratonem. Mam nadzieję, że obędzie się bez infekcji i uda się zrealizować plan na ostatnie dni przygotowań.  

Pawła Januszewskiego i Sebastiana Chmarę spotkaliśmy na konferencji prasowej PKO Banku Polskiego w Warszawie. Obaj lekkoatleci, w doskonałych humorach, zgodnie rozważali szybsze tempo niż te zakładane na początku projektu (4:30 i 4:33). Na treningach bez problemu pokonują 20km w ‘tlenie’, czyli spokojnym tempie konwersacyjnym, co pozwala przyjąć mocniejsze założenia. Brakuje im 30 kilometrowego wybiegania, a na to jest już za późno.

Sebastian Chmara – z humorem godnym Mistrza Świata

Andrzej Zwara, jak to mecenas, objął chyba tajemnicą adwokacką swoje przygotowania, więc wiele ponad to, co Karolina (żona) ujawnia, nie wiemy. Andrzej biega, ale jeszcze nie wybrał strefy czasowej i towarzyszy biegu -:). Jeśli Sebastian i Paweł dołączą do strefy czasowej 4:15 z Karoliną Gorczycą, to Andrzej ma 3 ważne powody, by biec z nimi :)).

Tomek Tarnowski – realizowałem duże obciążenia i na początku marca pokonywałem nawet 81km/ tydzień – co jest na granicy kontuzji (zapalenie ścięgien). Po infekcjach w lutym nie ma już śladu. Na sprawdzianie (4.03) uzyskałem na 10km 42:50 – pomiar GPS. Wojtek Ratkowski powiedział, że jest dobrze i trzeba biec odważnie, więc nastawiam się na złamanie bariery 3:30.

Czytając asekuracyjne informacje, sam miałbym problem postawić większe pieniądze na konkretny czas – tyle zmiennych … Ale! To zabawa, a darczyńcy nie ‘stawiają majątku życia’ jak Aleksy Iwanowicz w ‚Graczu’ Dostojewskiego. Przekazują darowiznę na Fundację i w ten sposób opłacają wakacyjny obóz niepełnosprawnej młodzieży z ubogich rodzin – satysfakcja gwarantowana.    Ustaliliśmy kwotę 42 zł za 1 typowanie i to odpowiada 1 dniówce jednej osoby na takim obozie. Jak to zrealizować? Proste – przekazujesz darowiznę,

Paul Cezanne „Gracze w karty” – najdroższy obraz, na rynku komercyjnym. W 2011 zapłacono za niego 250 mln USD. Eksperci podkreślają doskonale uchwycone emocje graczy.

Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”.
Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”.

i wysyłasz maila do Kasi k.tarnowska@agencjafm.com.pl z własnymi typami, (42 zł to jedno typowanie). Twoje dane pozostają do naszej wiadomości, przy nazwisku biegacza pojawi się tylko liczba typowań i zakres czasu jaki obstawiacie. Wszystko już widać na stronie (zakładka KONKURS) gdzie mamy ponad 400 zakładów!  Są i podpowiedzi ekspertów: Krzysztofa Łoniewskiego z radiowej „trójki”, Marcina Czapli ze Sklepu Biegacza i prof. Wojciecha Ratkowskiego -Mistrza Polski w maratonie.

Dzięki sponsorom nagród – Diverse, Ziaja oraz Sklep Biegacza = Biegowy możemy darczyńcom odwdzięczyć się fajnymi nagrodami. Karolina Gorczyca również zaproponowała od siebie specjalną nagrodę – zaproszenie do teatru -:).

To co widzisz to czasy (w) wzorcowe ustalone przez ekspertów na początku akcji, a także (d) czasy zadeklarowane przez samych uczestników. Niżej pokazujemy typowania wszystkich ekspertów.

Jurek Skarżyński (w) 3:15:00

3:13:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

3:05:00 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

3:04:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Karolina Gorczyca (d) 4:15:00

4:10:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

4:00:00 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

4:12:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Przemek Miarczyński (w) 3:15:00

3:20:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

2:59:50 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

3:15:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Paweł Januszewski (d) 4:33:00

4:33:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

3:59:00 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

4:15:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Sebastian Chmara (d) 4:30:00

4:35:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

4:30:00 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

4:20:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Andrzej Zwara (w) 4:15:00

4:15:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

4:15:00 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

4:12:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Tomasz Tarnowski (w) 3:30:00

3:27:00 – Krzysztof Łoniewski  – radiowa ‘trójka’

3:09:30 – Marcin Czapla Sklep Biegacza = Sklep Biegowy

3:15:00 – Wojtek Ratkowski Mistrz Polski w maratonie 84 r.

Wszystkie informacje znajdziecie w zakładce KONKURS … http://maraton.zakonmaltanski.pl/vip-na-start-konkurs/

Powodzenia w obstawianiu, ale pamiętajmy – główny wynik to ilość niepełnosprawnych osób jaką uda nam się wysłać na integracyjny obóz. Dziękuję w ich imieniu – Tomek 🙂

 

szybki konkurs nr 4

Tym razem pytanie brzmi tak: ILE MARATONÓW PRZEBIEGŁ W SWOJEJ KARIERZE WOJTEK RATKOWSKI, Mistrz Polski z 1984 r, [ rekord życiowy 2:12:49] ?   Odpowiedź znajduje się na naszej stronie i nie jest za bardzo ukryta -:) powodzenia. Odpowiedzi przysyłajcie mailowo na adres Kasi: k.tarnowska@agencjafm.com.pl  rozwiązanie opublikujemy już w niedzielę, po g. 18:00.  [ODPOWIEDŹ UMIESZCZAMY NA KOŃCU ]

Tydzień temu zapytałem Wojtka, na czym polega trudność z come-backiem Jurka Skarżyńskiego ? Powiedział mniej więcej tak – każdy z nas może przebiec 42km, ale my nie umiemy tylko „przebiec”. Mamy zakodowane, że do tego dystansu trzeba się bardzo solidnie przygotować, 4-5 miesięcy harówki, która zabiera czas, koncentrację, wysysa siły. Przykładowo – przed wyjściem na ‚tysiączki’ (trening polegający na pokonaniu np. 10x 1km w bardzo szybkim tempie ok. 90% HRmax; pomiędzy odcinkami, 4 minutowy odpoczynek w truchcie) pojawia się zwykły strach przed bólem. No i w końcu bieg na 42km – nikt nie oczekuje, że Jurek „przebiegnie” maraton, chcą by się ścigał – on też”.

Nagrodami są zestawy kosmetyków Ziaja oraz voucher na nocleg ze śniadaniem dla 2ch osób w jednym z Hoteli sieci Heritage Hotels. http://heritagehotels.pl/pl/znajdz-hotel.html   Rozdamy je 3 osobom, które udzielą prawidłowej odpowiedzi. Pierwsza osoba ma prawo wyboru nagrody.

W głównym konkursie mamy nowe zgłoszenia, które dopisujemy przy każdym z nazwisk biegaczy (zobacz zakładka KONKURS) – tam również widać typowania ekspertów, przedział czasu w jakim typują darczyńcy oraz ilość zakładów – a  ta rośnie [ aktualnie mamy 386 zakładów – licznik widać na głównej stronie, po lewej], za co bardzo, bardzo dziękujemy.  Darowizna w wysokości 42 zł – czyli 1 zł za każdy km – jest przepustką do jednego typowania czasu VIPa. Jednocześnie ta wpłata odpowiada mniej więcej dniówce 1 osoby na obozie dla niepełnosprawnych dzieci z ubogich rodzin – wielkie dzięki! Oczywiście można przekazywać same darowizny i nie typować wyniku i część osób tak robi…

Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”.
Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”

Wypełniając PIT przekaż 1%  KRS 0000174988

Tomek


ODPOWIEDŹ:

Wojtek przebiegł 33 maratony w swojej karierze. Z osobami, które wygrały nagrody skontaktujemy się mailowo. Dziękujemy za wspólną zabawę i przypominamy o głównym konkursie – czyli typowaniu czasów 7 zawodników – zakładka KONKURS. -:) Tomek

Maraton – najlepszy koncert w mieście

W waszyngtońskim metrze skrzypek ustawił się we wnęce, otworzył futerał na drobne i zaczął grać. Przez niecałą godzinę zaprezentował sześć utworów Bacha. W tym czasie, spośród 2 tysięcy osób, które przeszły koło niego, tylko 7 zatrzymało się by posłuchać, 20 wrzuciło w sumie 32$, znakomita większość w pośpiechu przemknęła obok. Kiedy skrzypek zakończył, nie było braw, nikt nie zauważył, że odchodzi, nikt też nie rozpoznał, że był to Joshua Bell – jeden z najwybitniejszych muzyków, który przedstawił w mistrzowskim wykonaniu najbardziej misterny koncert na skrzypce. Nagranie tego koncertu przyniosło mu miliony, a miejsca w teatrze po 100$ rezerwowane są z maksymalnym wyprzedzeniem. Ten eksperyment postawił takie pytanie – czy w zwykłym miejscu i o zwykłej porze potrafimy dostrzec piękno?

Morał: jeśli nie mamy czasu, by dostrzec koncert grany przez najlepszego skrzypka na świecie, to ile innych rzeczy nam ucieka?

Ta historia zapadła mi w pamięć dlatego, że widzę kilka wspólnych elementów z naszą akcją.

W 1998 r. na Mistrzostwach Europy w Budapeszcie do finału 400m przez płotki wszedł Paweł Januszewski – padł strzał i wielomilionowa widownia przed telewizorami wstrzymała oddech nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje – Polak wygrał złoto, ustanawiając rekord kraju i nie byłoby w tym nic szczególnego gdyby nie fakt, że rok wcześniej Paweł miał ciężki wypadek samochodowy i nie było wiadomo czy wróci do sportu. Sebastian Chmara podobnie oczarowywał widownię – niby 217 cm wzwyż i 5m30cm o tyczce widza nie rozpieszcza, chyba, że … skacze ta sama osoba, która jeszcze w dal, z wynikiem 7.65m, zmieściłaby się na polskim podium. Z pewnością, najlepszy w historii polskiej lekkoatletyki  10boista, znany jest wielomilionowej, sportowej widowni. Karolinę Gorczycę znamy z teatru, filmu, podziwiamy jej talent i piękno – i też liczymy się jako milionowa publika. Przemek Miarczyński – 4 krotny olimpijczyk i multimedalista rozpoznawany jest również poza Polską, to jego kandydatura została zgłoszona w 2003 r. do tytułu najlepszego żeglarza na świecie. Jurek Skarżyński – przedłużył swoją sportową popularność, i dzisiaj tysiące ludzi śledzi jego porady – jak trenować do maratonu. Mecenas Andrzej Zwara – były Prezes Adwokatury Polskiej, zarządzał wielką i bardzo wpływową korporacją zawodową, choć liczby – ok. 14 tys. adwokatów i 8 tys. aplikantów nie robią na poprzednikach wrażenia – na nas tak.

I co to ma  wspólnego z  historią Joshua Bell’a? Te wyjątkowe osoby, podczas maratonu w Dębnie będą …. niezauważalne! (dziekuję 🙂 – prawie niezauważalni.  Nie wygrają tych zawodów, pewnie ktoś spojrzy przez chwilę, może będą brawa, ale nieporównywalne do tych, które odbierali jako wirtuozi na swoich arenach. Za metą, patrząc na swoje wyniki odetchną z ulgą, że to koniec.

Zawodnicy przez kilka zimowych miesięcy dali z siebie dużo, niektórzy bardzo dużo. Ich czasy na mecie będą dla nas ciekawe, ale wszyscy razem sprawdzimy jeszcze jeden wynik – ile zbierzemy „do naszego futerału” na główny cel charytatywnej akcji. Nasz dobroczynny projekt może mieć inne zakończenie niż ten muzyczny eksperyment  w metrze.

Tomek Tarnowski

Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”.
Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
darowizny z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”

KONKURS

Dębno 1986 – Mistrzostwa, które przeszły do historii polskiego i światowego maratonu

Jurek Skarzyński:  Dębno 1986

Dwudziesta pierwsza edycja dębnowskiego czempionatu przeszła do historii nie tylko polskiego, ale także światowego maratonu, bo oprócz rekordów kraju (mężczyzn i kobiet) padły także światowe rekordy, mówiące o sile polskich maratończyków tamtych czasów.

Mam tę frajdę, że byłem uczestnikiem kilku „historycznych” biegów, o wynikach których jeszcze przez lata będzie się mówiło w „branżowych” rozmowach, bo wydają się – mimo tak silnego rozwoju wyników w następnych latach – raczej… nie do poprawienia. Czy są w ogóle rekordy, które nie „pękają”. Chyba są…

O pierwszym wspominałem we wcześniejszej relacji z Londynu z roku 1983 – przypominam: prawie 100 maratończyków poniżej granicy 2:20. Rekord świata Norweżki Grete Waitz (2:25:29) i rekordowa frekwencja (17,5 tys. uczestników na starcie) szybko zostały poprawione, ale ten rekord dłuuugo będzie trwał, bo raczej nie uda się ustawić setki maratończyków z poziomu poniżej 2:20 na linii jednego biegu! Chyba, że zwiezie się po pół setki Kenijczyków i Etiopczyków, ale… to nie będzie już ta sama konkurencja, bo wtedy w tej grupie był tylko jeden (!) biegacz z Afryki. Swoją drogą – czy w całej Europie znajdzie się teraz setka takich biegaczy, wykluczając tych z afrykańskimi korzeniami? Może. Ale jeśli jest ich tylu, to jak namówić ich na start w tym samym maratonie?

Drugim takim biegiem była dziesiątka w Sopocie w 1984 roku, podczas której aż sześciu Polaków złamało barierę 28:40 (wygrał Mirek Dzienisik w 28:28,03, ja byłem czwarty w 28:33,26), zaś bodajże jeszcze dwudziesty szósty zdążył przekroczyć linię mety przed upływem 30 minut! Ta bariera była kiedyś wyczynową barierą przyzwoitości długodystansowców, teraz staje się przeszkodą, którą pokonuje niewielu polskich biegaczy. Wprawdzie chętnych do biegania w Polsce nie brakuje, ale mimo faktu, że od tego momentu minęły już 33 lata, w ciągu których świat zrobił i technologiczny, i metodyczny, skok jakościowy, zadanie „30 Polaków biega 10 km poniżej 30 minut” leży teraz daleko poza możliwościami polskich długodystansowców. Wydaje się więc, że tego rekordu dłuuuuuugo jeszcze się nie poprawi. Może… nigdy?

Sopot 1984

Trzecim biegiem, który trafił do mojej Hall of Runs jest dębnowski maraton z roku 1986. Dwa miesiące wcześniej zaliczyłem już jeden. W nowozelandzkim Auckland zająłem drugie miejsce z czasem 2:15:39. Planowałem pobiec poniżej 2:15, by zrobić tzw. chlebowe, czyli wynik przedłużający mi stypendium sportowe na kolejny sezon, ale na ok. 800 m przed metą miałem skurcze, i to przez nie „spóźniłem” się na metę. Ważne z tego wyjazdu było jednak to, że opiekujący się nami (mną i Wieśkiem Dubielem – był piąty w 2:17:17) trener Jan Panzer zabrał nas na jakieś specjalne badania. Ich wyniki były dla mnie budujące: „Jurek, możesz zwiększyć intensywność, masz ciągle silny organizm, który wytrzyma każdy trening”. Wieśkowi zalecał jednak ostrożność w przygotowaniach, oszczędzanie „zużytego” już mocno organizmu. Wiesiek zlekceważył te sugestie. „Eee tam, takie badania” – powiedział do mnie i po powrocie do Polski na obozach trenował jak dawniej. Jak się potem okaże wyniku z Auckland nigdy już nie poprawił.

Gdy przyjeżdżałem wtedy do Dębna wierzyłem w swoje możliwości. Dwanaście ostrożnych tysiączków po 3:06-3:04 na przerwach 3-minutowych w truchcie (700 m) zrobiłem w poprzedzający maraton wtorek „na luzie”, czułem się znakomicie. Po sobotnim rozruchu określiłem swoje samopoczucie jako bardzo dobre. Forma była! Tyle, że aby padł rekord życiowy – forma to za mało! To warunek konieczny, ale nie wystarczający, bo i przed biegiem, i w trakcie jego trwania, można przecież popełnić mnóstwo błędów, które mogą „uziemić” każdego.

Z czynników, na które nie mamy wpływu, najważniejsza dla maratończyków jest pogoda. Maraton odbył się 6 kwietnia, więc szanse na sprzyjającą pogodę były wielkie. Mieliśmy niewiarygodne szczęście: „Pogoda prawie idealna – lekki wiatr, temp. 8 st. C, wilgotność 92%” – czytam w dzienniczku. Co też ważne – było pochmurnie, więc podczas biegu nie przeszkadzało nam świecące słońce. W tej temperaturze i przy braku słońca intensywność pocenia była minimalna. Pamiętam, że podczas biegu napiłem się izotonika tylko trzykrotnie – na 10., 20., i 30. kilometrze. Prawie się nie pociłem, więc nie czułem potrzeby, by sięgać po bidon częściej.

Start zaplanowano na godzinę 11. Wcześniej zwykle biegano tu po południu – teraz organizatorzy pochylili się nad naszą dolą i niedolą. Wszak człowiek podlega też działaniu cyklu dobowego, a wiadomo że największa wydolność fizyczna to godziny poranno-przedpołudniowe. O 10:00 byłoby lepiej, a o 9:30 jeszcze lepiej, ale dobre choć to…

Ważnym elementem, mającym ogromny wpływ na późniejsze wyniki, był fakt, że trener kadry Michał Wójcik, namówił Stasia Zdunka i Darka Nawrockiego, by byli naszymi zającami, czyli jak się to teraz określa pacemakerami. Mieli do 25. kilometra dyktować określone tempo. Praktycznie? Mieli… hamować nas przed zbyt szybkim biegiem od samego startu. Trener Wójcik cały czas krzyczał do nas, byśmy ich nie wyprzedzali. Gdyby nie to – o rekordowym biegu nie byłoby mowy! Pamiętam, że to zaplanowane tempo (ok. 3:10/km) czułem jako zbyt wolne, więc co chwilę rękami „broniłem się”, by od tyłu nie wpaść na biegnących przede mną kolegów, uważając też by nie zahaczyć swoją nogą o ich pięty. O tym, że za wolno nie było tylko dla mnie świadczy fakt, że biegnący niemal cały czas tuż za prowadzącą dwójką Niemczak co jakiś czas próbował ich popędzać krzycząc „Zając, szybciej”. Na szczęście nie ulegli tej presji. Piątki, które nam prowadzili przebiegliśmy „jak po sznurku” kolejno w 15:44; 15:41, 16:01, 15:44 (20 km pokonaliśmy w 1:03:10) i 15:37. Do tego momentu prowadząca grupa liczyła jeszcze ok. 20 zawodników! Jasne, dla części z nich było to zbyt szybko, ale bieg w dużej grupie jest łatwiejszy niż bieg „na solo” tempem kilka sekund wolniejszym.

Dębno 1986-1 arch: JS

Na linii 25 km zostaliśmy już bez prowadzącego Zdunka (Nawrocki zszedł chyba po 20 km). I wtedy się zaczęło! Niemczak wyskoczył do przodu jak z katapulty. Trener Wójcik z jadącego obok samochodu krzyknął do nas „Trzymajcie go!”. Zareagowałem  tylko ja,  Misiewicz i Sawicki. Reszta odpuściła. Ale co się dziwić, tempo wzrosło zawrotnie – biegliśmy poniżej 3:00/km! Antek tę piątkę pokonał w czasie ok. 14:45, my w 14:53! Gdy to usłyszałem zmroziło mnie, ale przed oczami migotało mi podium i medal MP – nie zamierzałem „pękać”.

Aż do 37. kilometra biegliśmy w trójkę, a Niemczak stopniowo odjeżdżał „w siną dal”. Szybko zrozumieliśmy bowiem, by skoncentrować się na sobie, a nie na nim. Kalkulacja była prosta – Niemczak z przodu (czy wytrzyma do końca nie było wiadomo) i nas trzech, więc jest nas w sumie czterech. A medale są trzy! Ktoś z nas musi przegrać. Zacząłem się bać, że to ja zostanę tym pierwszym poza podium. Budowało mnie jednak to, co mówił w Auckland trener Panzer – mam mocny organizm, nie poddam się! No to do roboty! Pociągnąłem mocniej kilkaset metrów – nic, pociągnął mocniej Misiewicz – też nic, choć przez moment wydawało mi się, że Wiktor lekko odstaje. Nic z tego – za moment był z nami.

Dębno 1986_2 arch: JS

Piątkę pomiędzy 30. i 35. kilometrem pokonaliśmy w 15:45, choć były odcinki, gdy biegliśmy poniżej 3 minut na km! Cóż, po momentach zrywów były momenty wolniejsze – jak w kolarstwie – „czajenia” się, patrzenia sobie w oczy, oceniania sił rywali po rytmie… oddechu. Niestety, widocznych słabości u mych kolegów nie zauważyłem. Na 37 km szarpnął Sawicki – ruszyłem jak automat za nim, a Misiewicz… pękł! Uff, jaka ulga. Ciężko już było, ale mówiłem sobie teraz – muszę stanąć na podium, muszę zdobyć medal, muszę utrzymać to tempo do czasu, aż odskoczymy od Ryśka na kilkadziesiąt metrów. W pewnym momencie Sawicki spojrzał do tyłu. „Wiktor, jak?” – spytałem go, bo sam rzadko odwracałem się, by rywal nie odebrał tego jako chwili słabości. Jego odpowiedź mnie wystraszyła: „Trzeba jeszcze rabotać”. To znaczyło dla mnie tyle, że Misiewicz jest blisko za nami, że ciągle jest niebezpieczny, że podium jeszcze nie jest pewne. Ale nasza przewaga powoli rosła, już nie słyszałem jego kroków.

Piątka 35-40 km wyszła mocno – w 15:20 (40 km – 2:04:45, drugie 20 km pokonaliśmy w 1:01:35, czyli 1:35 szybciej niż pierwsze!!!). Wtedy poczułem się bezpieczniej i natychmiast… straciłem motywację do walki o srebro (Niemczak był poza naszym zasięgiem). Chciałem już tylko pilnować podium, „podwieźć” się za Wiktorem jak najbliżej linii mety, by utrzymać brąz.

Puściłem Wiktora, trochę zwolniłem. Bałem się, że mogą mnie w końcówce złapać skurcze, jak przed dwoma miesiącami w Auckland, i… po medalu. Cóż, jestem spod znaku Koziorożca, baaardzo ostrożny. A wróbla w garści już miałem – i nie chciałem go stracić. Stać na podium w Dębnie było ważniejsze od tego, na którym – drugim czy trzecim – będę stopniu. Tak to wtedy oceniłem. Może gdybym walczył o złoto, jeszcze bym walczył. Dobrze pamiętałem z ubiegłego roku, jakie to uczucie, gdy wchodzi się na tę udekorowaną scenę, a po wejściu na podium ma się przed sobą setki ludzi. To Dębno – tam ludzie znają się na bieganiu, od lat już obserwują tę rywalizację, znają wartość uzyskiwanych tu wyników i potrafią to docenić. To się czuło! Ale podium ma tylko trzy miejsca…

Niemczak był pierwszy – 2:10:34 było nowym rekordem Polski. Wiktor dobiegł w 2:11:18, a ja w 2:11:42. Boguś Kuś (zszedł z trasy, gdy Niemczak poderwał się do ataku) „płakał” potem, że przeskoczyłem go w rankingu o… sekundę, bo w Londynie rok wcześniej nabiegał (w maratońskim debiucie!) 2:11:43 – rekord Polski! Czesiu Wilczewski – świeżo upieczony rekordzista (2:11:34 z 2 lutego tego roku), też nie ukończył biegu.

Bonusem dla całej naszej trójki był awans do reprezentacji na sierpniowe mistrzostwa Europy w Stuttgarcie. Bez wątpienia na to zasłużyliśmy.

Dębno 1986_3 arch: JS

Na oklaski zasłużyli też wszyscy pozostali biegacze, z których wielu ustanowiło rekordy życiowe. Misiewicz (2:12:07) i Pierzynka (2:12:21) złamali 2:13. Misiewicz żałował, że biegł bez stopera, gdyż – jak stwierdził – gdyby w końcówce orientował się, że ma szanse na złamanie bariery 2:12, był w stanie tego dokonać. Lupa (2:13:01), Lasecki (2:13:37), Konieczny (2:13:39), Ławicki (2:13:48), Ratkowski (2:13:54) i Sajkowski (2:13:56) pobiegła poniżej 2:14. Nie wiem, czy były na świecie takie mistrzostwa krajowe, w których tylu maratończyków pobiegło poniżej 2:14?

Kolejnym rekordem świata tych mistrzostw wydaje się pokonanie bariery 2:20 przez trzydziestu dwóch Polaków! Mój podopieczny Zbyszek Mosiądz dobiegł na 30. miejscu z czasem 2:18:52, a tuż za nim było jeszcze dwóch.

Efektem zgrania idealnej pogody z realizacją optymalnej taktyki (tzw. Negative Split, czyli „wolniej zaczniesz – szybciej skończysz”) był grad rekordów życiowych. Statystyki i rankingi sezonu zatrzęsły się w posadach. To dzięki temu idealnemu zbiegowi okoliczności 50. polski maratończyk miał w sezonie 1986 wynik 2:21:28! Czy to nie był kolejny z polskich maratońskich rekordów świata do księgi Guinnessa? Pewnie został już poprawiony przez Kenijczyków i Etiopczyków, ale na podium jeszcze raczej stoimy.

Podczas ceremonii rozdania nagród (poza medalami MP, które wręczono na podium tuż po zakończeniu biegu) Wojtek Ratkowski – nawiązując do słów trenera Wójcika sprzed dwóch lat, gdy Wojtek znakomitym wynikiem wywalczył mistrzostwo Polski, iż „tak dobre wyniki były możliwe tylko dlatego, że tak sprzyjająca pogoda trafia się maratończykom raz na sto lat” – zażartował: „Nie raz na sto lat, ale raz na dwa lata, trenerze”. Okazało się, że były to prorocze słowa…

Rekord Polski i sporo rekordów życiowych padło też w rywalizacji kobiet (wygrała Renata Walendziak w 2:32:30), ale to temat na odrębne analizy, na które w tym materiale niestety nie ma już miejsca…

ranking 1986

Jurek Skarzyński – cdn:

Profesor Ratkowski typuje czasy – oraz – wyzwanie Achillesa

Prezentujemy czasy  wskazane przez Profesora Wojciecha Ratkowskiego dla każdego z 7 biegaczy. Stali czytelnicy doskonale wiedzą kim jest Wojtek  (rekord życiowy w M 2:12:49], a jeśli nie, to krótki biogram znajduje się tu: http://maraton.zakonmaltanski.pl/start/wojciech-ratkowski/ .  Poza tym, Wojtek pomagał przygotować się fizycznie Markowi Kamińskiemu do wypraw na bieguny polarne, mnie podpowiadał, jak się nie zarżnąć podczas ekspresowych przygotowań do pełnego IronMana, dołączył na wiele tygodni do grupy wspierającej mecenasa Andrzeja Zwarę w przygotowaniach do ultramaratonu, teraz też jest dobrym duchem i opiekunem merytorycznym akcji.

Przemek Miarczyński chłonie biegową wiedzę od Wojtka Ratkowskiego – początki przygotowań do debiutu maratońskiego PONTA – listopad 2016

Typowanie czasów Wojtka: Jurek Skarżyński  [3:04:00 ] Karolina Gorczyca [4:12:00] Przemek Miarczyński  [3:15:00] Paweł Januszewski [4:15:00] Sebastian Chmara [4:20:00] Andrzej Zwara [4:12:00] Tomek Tarnowski  [3:15:00].

Mamy już bardzo dużo informacji potrzebnych do typowania czasów biegaczy, więc serdecznie zapraszam. Akcja jest charytatywna, Wasze darowizny powalają opłacić obozy tym, którzy marzą by chodzić – podopiecznym Zakonu Maltańskiego, osobom niepełnosprawnym.  Dzięki sponsorom Diverse, Ziaja, Sklep Biegacza, Karolinie Gorczycy i Jurkowi Skarżyńskiemu przygotowaliśmy ponad 60 nagród. W regulaminie konkursu jest tak, że w przyszłości można dokonać korekty zgłoszenia – to tak na wypadek gdyby coś szczególnego się wydarzyło … Powodzenia i dobrej zabawy -:).   http://maraton.zakonmaltanski.pl/vip-na-start-konkurs/

Ostatnie informacje na temat przygotowań zawodników nie były zbyt optymistyczne, większość ekipy zaliczyła infekcje, co zdemolowało plany treningowe. Atmosfera, choć pielęgnowana korespondencyjnie stała się bardzo powściągliwa. Ale nic nie trwa wiecznie, choroby się kończą, wskakujemy w buty i ciśniemy  .. niestety w solidnym mrozie, więc trzeba ostrożnie. Właśnie chciałem zakończyć smutne tematy, ale ktoś mnie zapytał jak najszybciej pozbyć się bólu ścięgna Achillesa…

Mocne bieganie doprowadza do zużycia nie tylko odporności, ale i układu ruchowego. Nasze najsilniejsze ścięgno Achillesa, potrafiące wytrzymać obciążenie 1 tony, zbudowane jest z kolagenu, który pod wpływem biegania zużywa się.  Prawie codzienne bieganie powoduje, że czasu na odbudowę zużytej tkanki jest po prostu za mało. Możesz robić wcierki, okłady, jednak cudów nie ma, ten kolagen musi się odbudować. Oczywiście, im człowiek starszy, tym proces regeneracji przebiega wolniej. W poprzednich moich rozważaniach, przy akcji „Pomoc za ultramaraton”, napisałem, że syntezę kolagenu przyspiesza Wit C – więc pietruszka, kiszonki i inne, włączajcie do diety, nie tylko ze względu na budowanie odporności.

zima w sopockich lasach

Jednak co robić, jeśli twoje nogi są na prawdę w opłakanym stanie, nie pomaga samodzielne rozciąganie, mrożenie, rolowanie? Masz przewlekłe zapalenie ścięgna – uważaj – poszerzony, zaczerwieniony i bolesny Achilles może trzasnąć. Musisz iść do rehabilitanta, który ma doświadczenie.  Sam nigdy nie korzystałem, stąd za radą Kamila Cierniaka, poprosiłem Justynę Woźniak z Krakowa o kilka słów nt. dalszych możliwości skutecznego leczenia zapalenia ścięgna Achillesa u biegaczy.

Justyna Woźniak

Justyna: bywa tak, że ścięgno Achillesa jest bardzo oporne na leczenie, szczególnie kiedy uszkodzenie przybiera formę przewlekłą. Przez pierwsze kilka dni dominuje faza ostra, wtedy niezbędna jest przerwa w treningach oraz dodatkowo okłady chłodzące , które pomagają ugasić stan zapalny. Jednak nie zawsze udaje się pozbyć bólu. Rozpoczynamy wtedy dodatkowe leczenie w postaci masaży ścięgna, które w zależności od przypadku mogą przybierać formę masażu poprzecznego, rozcierania, przełamywania ścięgna. Skupiamy się nie tylko na samym ścięgnie, ale całej łydce w celu uelastycznienia mięśni, usprawnienia krążenia i odżywienia tkanek. Rehabilitacja dysponuje całą gama zabiegów fizykoterapeutycznych, które powinniśmy zastosować w formie serii około 10 zabiegów. W skład podstawowej fizykoterapii wchodzi elektroterapia, ultradźwięki, krioterapia, magnetoterapia, laser. Nowocześniejszą formą terapii jest leczenie laserem wysokoenergetycznym i fala uderzeniową, którą w przeciwieństwie do innych zabiegów nie stosujemy codziennie, ale co 5-7 dni w serii 4-6 zabiegów.

Justyna Woźniak – srebro na Mistrzostwach Polskich 2016 w DUATHLONIE – sprint kobiet

Więcej znajdziecie na stronie Justyny Woźniak, która jest również aktywna sportowo i doskonale zna problemy biegaczy. http://dotfizjo.pl/blog/czeste-problemy-wsrod-biegaczy-czyli-dolegliwosci-zwiazane-ze-sciegnem-achillesa/

W latach 2010-2015 studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim Collegium Medicum na kierunku fizjoterapii i w tym czasie zdobywała medale na Akademickich Mistrzostwach Polski na dystansach średnich 800 i 1500m. W zeszłym roku zdobyła srebrny medal na Mistrzostwach Polski w Duathlonie – Rawa Mazowiecka 2016, (bieg – rower – bieg) na dystansie sprinterskim.  Od 3 lat trenuje triathlon. Rekordy życiowe:  5km – 18:33, 10km- 40:20 półmaraton – 1:31:37.

PS – jutro krótki, walentynkowy  wpis i …. piękne zdjęcia – jakie ? – Sami zobaczycie

Tomek Tarnowski

Drużyna – PKO Biegajmy razem

Czasami w sytuacjach gdy jest ciężko, nie wiadomo skąd, pojawia się wsparcie i wszystko zaczyna biec lepiej – mieliście coś takiego? Jedni nazywają to przypadkiem, zrządzeniem losu, regułą wielkich liczb, inni palcem bożym, ja to nazwałem ‘przyszedł mail od Joanny”. Oczywiście jest słabo, bo w nogach mamy sporo kilometrów, samotność i monotonia treningów zaczynają robić swoje, do tego pogoda nie ułatwia, .. ale nie ma co biadolić, bo to właśnie jest  taka opowieść – ma trochę boleć.

Tak … pani Joanna, z działu marketingu PKO Banku Polskiego, poinformowała mnie, że na trasie maratonu otrzymamy wsparcie – będzie nam towarzyszyła biegowa drużyna. To pracownicy banku, 19 osób, które znają się  na bieganiu, mają niejeden maraton na koncie, choć jest osoba, która w Dębnie zadebiutuje :). Zorganizowali się błyskawicznie, chcą pomóc na trasie, biec obok, zmotywować, dołożyć swoją cegiełkę. To świetna wiadomość, bo ‘zając’, albo ‘pace maker’ to osoba, która pomaga rozłożyć tempo i nie musisz się nad tym koncentrować, ale tacy opiekunowie dają znacznie więcej. Dla debiutantów to nieocenione wsparcie, opiekun zorganizuje picie w momencie gdy przy ‘bufecie’ jest tłok i ślisko, przypomni o strategii odżywiania, gdy wpadasz na „ścianę” powie jak przetrwać kryzys, pomoże ci się zebrać gdy zaliczysz glebę. Niby proste, ale za trzydziestym kilometrem wszystko wygląda inaczej.

Czuję wdzięczność, bo wielu z nich pobiegnie dla nas, czyli pośrednio „dla tych, którzy marzą by chodzić”, w ten konkretny sposób pomagając naszej akcji. Z przyjemnością dokładam specjalną zakładkę na stronę WWW pod nazwą „PKO Biegajmy razem”, gdzie możecie poznać  wszystkie osoby.

Mamy kilka stref czasowych i ich opiekunów. Doskonale rozumiem chęć biegnięcia przy boku  mistrzów lekkoatletyki – Pawła Januszewskiego i Sebastiana Chmary – gdzieś  w granicach 4:30 (tzn. maraton w czasie 4 godziny i 30 minut). Nie odmówiłbym sobie 42 kilometrowego biegu w towarzystwie mecenasa Andrzeja Zwary – gdy mecenas się rozkręci, można spędzić wyjątkowo ciekawe 4 godziny zapominając o bieganiu. Oczywistym  będzie tłok wokół strefy 4:15, gdzie wielu będzie chciało mieć fotografię tuż przy Karolinie Gorczycy – to piękna pamiątka, ale kolegów przestrzegę, że może być trudno się skupić.  W strefie 3:45 już trzeba będzie mocno pracować, ale warto, bo z tym czasem będzie walczyła Agnieszka Szymańska – szefowa zespołu marketingu sportowego w Banku. Tak, przy okazji – to fajne, że osoba na kierowniczym stanowisku stanie do tego biegu -:) ! W strefie 3:30 ja będę potrzebował pomocy i to od samego początku. Będę z przyjaciółmi z Trójmiasta – Kasią, Maćkiem, Piotrkiem, ale bardzo się cieszę na osoby z zewnątrz, które nas … uciszą  -:)… tak, tak nawyki gadania  na treningu, podczas wyścigu są zdradliwe. W jeszcze szybszej strefie ustawią się PONT – Przemek Miarczyński i  Rysiek (3:13), który z pewnością założy idealnie równe tempo.

od lewej – Tomek Tarnowski, Rysiek Brożyna, Przemek Miarczyński, Paweł Tarnowski – w tle Diabelski Kamień – największy głaz polodowcowy w okolicach Trójmiasta – to część grupy z Trójmiasta

Co do Jurka Skarżyńskiego to  trudno powiedzieć, może zacząć z jeszcze wyższej pozycji.

Zapraszam do zapoznania się z drużyną „PKO Biegajmy razem” – są zdjęcia i krótkie informacje o każdej osobie. (nowa zakładka)

Jednocześnie pamiętajcie o zakładce KONKURS – przybywa sprawozdań z treningów, które pomogą w typowaniu czasów. Mamy już 81 typowań! Pierwszym z ekspertów, który wytypował wyniki jest Krzysztof Łoniewski z radiowej ‘trójki”, kolejne typy dosłał wczoraj Marcin Czapla kierownik Sklepu Biegacza z Gdyni,

Marcin Czapla kierownik Sklepu Biegacza w Gdyni i nasz ekspert

który, ogólnie mówiąc, zna się na rzeczy – od 17 lat jest w formie, a Maraton pobiegł poniżej 2:50. Miałem okazję parę razy rozmawiać z Marcinem nt. odżywiania, butów do biegania … i szybko odczułem, że wie o czym opowiada. http://www.sklepbiegacza.pl/sklep/gdynia

(foto tytułowe: Agnieszka Szymańska  – szefowa zespołu marketingu sportowego w PKO Banku Polskim)

Tomek Tarnowski

FILM – BIEGNĘ DLA TYCH, KTÓRZY MARZĄ BY CHODZIĆ –

Ufam, że film przekazuje ideę naszego projektu, dzięki niemu  poznaliście również głównych bohaterów, znane postacie, które „pobiegną dla tych, którzy marzą by chodzić”. Ufam, że wspólnie z Jurkiem Skarżyńskim, Karoliną Gorczycą, Przemkiem Miarczyńskim, Pawłem Januszewskim,  Sebastianem Chmarą i Andrzejem Zwarą oraz ponad 20 osobową drużyną, uda nam się dotrzeć do Waszej wrażliwości. Odwdzięczamy się prawdziwą opowieścią o wysiłku i poświęceniu, historii maratonów polskich, dodamy też kilka ciekawostek.

Film realizowany był w Krakowie, własnymi siłami i tym bardziej chciałbym podziękować jego pomysłodawcom i twórcom – Ani i Jankowi Tarnowskim – moim dzieciom, Kamilowi Cierniakowi za decyzję o wystąpieniu i wszelkie konieczne podpowiedzi w trakcie kręcenia, Filipowi Plewińskiemu za realizację zdjęć i montaż. Filip jest zawodowym operatorem po łódzkiej filmówce i przekonał nas do prostej, naturalnej formy, bez polerowania – bo takie jest życie. Wielu zna prace artystów fotografików – Wojciecha Plewińskiego i Macieja – dziadka i ojca Filipa – co tu można więcej dodać  – … dziękujemy. http://plewinski.com/

Kamila znacie z jego wpisu, ufam Kamil, że to nie ostatni – http://maraton.zakonmaltanski.pl/42195m-i-pelnia-zycia-kamil-cierniak/

Ten film to wkład młodych ludzi do projektu – bardzo pomożecie rozsyłając go do znajomych, umieszczając na fejsie, …

Dziękuję – Tomasz Tarnowski

Test Jurka na 10km i pytanie o: Marathon UNDER 2h

ostatni dzień roku przed południem – jedni u fryzjera, niektórzy biegają, jeszcze inni w supersamie w kolejce po „ciężary” .., w różny sposób czekaliśmy na zakończenie 16 roku. Jurek Skarżyński wystartował w zawodach sylwestrowych w Brzozie k. Bydgoszczy na 10km i tak skomentował swój wystep: plan prawie wykonany – miało być <40:00, wyszło 40:14. Jest dobrze…  To cenne informacje dla uczestników naszego konkursu, który polega na typowaniu wyników poszczególnych biegaczy 🙂 Łatwo nie jest, ale zabawa na tym polega, że  pomagając uczymy się tej dyscypliny i jeszcze możemy poczuć emocje w konkursie z nagrodami, w końcu – kto nie lubi wygrywać ? -:)  …

W konkursie założyliśmy, że czas referencyjny dla Jurka w maratonie wynosi 3:15 (3 godziny i 15 minut), a to oznacza, że pierwsze 10km musi pokonać w około 46 minut, na 20km powinien pojawić się w czasie 1:33 (1 godzina 33 minuty), półmaraton 1:38:30 … Zatem test grudniowy wygląda obiecująco.

A tak wyglądał Jurek na trasie:

Jurek Skarżyński Sylwestrowy Bieg na 10km w Brzozie – 31 grudnia 2016 r. czas 40:14. Źródło Facebook Jurek Skarżyński

Tu na zdjęciu z Ryszardem Marczakiem doskonałym polskim maratończykiem, 2 krotnym złotym medalistą Mistrzostw Polski (w 1978 i 1981) oraz czterokrotnym wicemistrzem (1976, 1977, 1979 i 1980) z rekordem życiowym 2:12:44.

Ryszard Marczak z Jurkiem Skarżyńskim 31 grudnia 2016 r.

Dzięki uprzejmości redakcji MaratonyPolskie.pl możemy wykorzystać krótki wywiad z Jurkiem, który przeprowadzony został tuż za metą … Znajduje się tam ciekawa opinia nt. szans światowego programu: MARATHON UNDER 2H. Niektórzy uważają, że jeszcze się nie urodził człowiek, który pobiegnie maraton poniżej 2 godzin, a co uważa Jurek – posłuchajcie … , a przy okazji – po takim biegu słowa bym nie wykrztusił … Tomek Tarnowski

 

Biegowe remanenty – będę prawie dwa razy starszy!

Już we wrześniu z rozpędu wypaplałem, że planuję powrót na maratońskie trasy – zaraz po tym, gdy zaproponowano mi zastąpienie Wojtka Ratkowskiego w projekcie „BIEGNĘ DLA TYCH, KTÓRZY MARZĄ BY CHODZIĆ – Powrót Mistrza”. Wojtek, mistrz Polski w maratonie w 1984 roku, w nawale zajęć, po objęciu funkcji Dziekana Wydziału Turystyki i Rekreacji AWFiS w Gdańsku, nie miał szans podołać maratońskim wymaganiom projektu i zaproponował, bym to ja go zastąpił. Cóż, z miłą chęcią towarzyszyłbym Wojtkowi na dębnowskiej trasie, ale nasze role się odwróciły i mam tylko nadzieję, że w kwietniu będzie mi towarzyszył choćby na części maratońskiego dystansu.

Powrót to będzie faktycznie niesamowity. Ostatni swój wyczynowy maraton pokonywałem wprawdzie w Paryżu wiosną 1992 roku, ale że zszedłem wtedy na 30 kilometrze, więc ostatnim ukończonym jest ten z Echternach w Luksemburgu w październiku 1991 roku. Jak by nie liczyć październik 1991 roku od kwietnia 2017 dzieli prawie 26 lat, czyli ponad… ćwierć wieku!

Dębno 1985 r – Waldek Szaniawski, Wojtek Ratkowski, Jurek Skarzyński i trener Henryk Tokarski – arch. JS

A w Dębnie – będącym za naszych czasów stolicą polskiego maratonu – po raz ostatni biegłem w olimpijskim sezonie 1988, więc mój powrót tam w roli zawodnika dzieli aż 29 lat! Wtedy miałem lat 32, teraz wystartuję tam już jako 61-latek – będę prawie dwa razy starszy! Sam jestem zaskoczony, że minęło tyle czasu, bo wydaje mi się, że biegłem tam „wczoraj” – he, he.

MP w maratonie, Dębno 1988 r. 1. m. Wiktor Sawicki – 2:12:26; 2 m. Jerzy Skarżyński – 2:12:56; 3. m. Tadeusz Ławicki – 2:13:20 arch. JS

Dlaczego niepotrzebnie wyszedłem przed szereg i powiedziałem o tym projekcie już we wrześniu? Bo jako były zawodnik, a teraz trener i autor poradników dla biegaczy, jak mało kto zdaję sobie sprawę z ciężaru gatunkowego czekającego mnie wyzwania. Planu przygotowań nie można bowiem rozpocząć bez zrobienia różnego rodzaju bilansów! Badań i ocen medycznych potrzebuje każdy biegacz, ale jeśli celem jest maraton, wtedy ostrożność musi być w dwójnasób wyostrzona. Do tego… mam już przecież sześć dych na karku 😉

Zacząłem od regeneracji po sezonie 2016. Nie był wyczerpujący, ale przecież 37:36 na 10 km, a zwłaszcza 1:22:26 w półmaratonie to u 60-latka wyniki czołówki europejskiej. Zdecydowałem, by poddać się serii zabiegów okładów borowinowych W październiku dojeżdżałem prawie codziennie do Kamienia Pomorskiego, który jako uzdrowisko słynie ze znakomitej jakości borowin. 20 minut zabieg – 200 km jazdy samochodem, ale warto było, bo moje mięśnie i stawy się tego domagały. W międzyczasie zrobiłem badania podstawowe krwi i moczu, badając też poziom najważniejszych minerałów (wapń, potas, magnez) i żelaza, a także PSA, bo to istotny wskaźnik naszej antyrakowej ochrony. Wyniki były bez zarzutu.

Badanie urologiczne wykazało, że z prostatą też nie ma problemów. Z lekkim niepokojem czekałem na ocenę przeglądu ortopedycznego (USG kolan i RTG stawów biodrowych). Lekarz, znający moją wyczynową przeszłość (w ciągu 45 lat prawie 180 tys. przebiegniętych kilometrów, w tym w dużej części po szosie) był niemal zaskoczony. Spodziewał się ortopedycznej masakry, a okazało się, że zmiany zwyrodnieniowe są łagodniejsze, niż można się było spodziewać. „Uratowało cię to, że zawsze ważyłeś poniżej 70 kg” – ocenił. „Ci z nadwagą mieli by już niektóre stawy do wymiany, albo przynajmniej do solidnej rekonstrukcji” – dodał. Zapalił mi zielone światło do treningów, ale „przepisał” wizytę u fizjoterapeuty, który poinstruował mnie, jakimi ćwiczeniami (rozciągającymi i wzmacniającymi) muszę chronić mój prawy staw biodrowy.

Później była wizyta u podologa,. Przy pomocy specjalistycznych narzędzi sprawdził moje stopy, a ściślej całość układu ruchu. Trochę krótsza prawa noga wymaga większego wsparcia, więc bieganie z indywidualnie zaprojektowaną wkładką w prawym bucie było, jest i będzie koniecznością.

Pod koniec listopada byłem na… kolonoskopii, czyli endoskopowym zabiegu badania stanu jelita grubego, będącego – zwłaszcza u ludzi po 50-ce – przyczyną kłopotów rakowych. Wcześnie wykryty daje duże szanse na całkowite wyleczenie – byle to zauważyć. Po raz pierwszy robiłem to badanie jako 50-latek, ale dekada szybko minęła i trzeba było je powtórzyć. Wynik znów był idealny – mam się zgłosić za kolejne 10 lat. Co by jednak było, gdyby wykryto jakieś niebezpieczne zmiany i niezbędną okazała się operacja? Z „Powrotu Mistrza” nic by nie było! A ja we wrześniu paplałem, że wystartuję w Dębnie na maratońskiej trasie! Duuużo za wcześnie.

Co to wszystko oznacza? Że dopiero teraz – na początku grudnia – mogę oficjalnie powiedzieć, że 2 KWIETNIA 2017 ROKU, po 29 latach, ZNÓW WYSTARTUJĘ W DĘBNIE! Przygotowania zacząłem oczywiście na początku listopada, ale teraz wiem, że mogę je bezpiecznie dla siebie kontynuować.

Do zobaczenia -:) Jurek Skarżyński  Cdn…


Jak wiemy, z comeback’iem  Jurka wiąże się akcja charytatywna i konkurs z nagrodami  – obstaw wynik Jurka i innych biegaczy na mecie, docelowo będzie ich ok. 8 może 10. To bardzo motywuje zawodników a środki trafią do tych, którzy marzą by chodzić.  Więcej informacji w zakładce KONKURS http://maraton.zakonmaltanski.pl/vip-na-start-konkurs/  

Tomek