Ktoś powiedział – długo trwała ta akcja – i pewnie nie dopowiedział – komu by się chciało -. W dzisiejszych czasach wszystko jest szybkie, upakowane w 30 sekundowy przekaz, a w sieci żyje 12 godzin, więc według tych kategorii – akcja trwała bardzo długo. Jednak prawdziwe przygotowania do maratonu właśnie trwają 5 miesięcy. W tym czasie przeżywamy różne emocje – początkowy entuzjazm i zapał, szybko zastąpiony przez pierwsze kryzysy, poczucie zwątpienia i złości, że dałem się wkręcić w uciążliwy projekt. W pewnym momencie, po złapaniu rytmu, wraz z mocą, pojawia się nadzieja. Dalej, mimo że kilometrów przybywa jest łatwiej, a bliska perspektywa startu pomaga. I finał, podczas którego wszystko dokładnie się powtarza skondensowane na 42km. Na pewno nie jest to ‘snapchat’.
W tym czasie starałem się zorganizować Czytelnikom spotkanie z historią biegów długich, polską szkołą maratońską, której najlepsze momenty opisał Jurek Skarżyński. Mało kto zapewne wiedział, że maraton w Dębnie, w 1986 r. przeszedł do historii światowych biegów na 42km, a Polacy mieli znakomitych biegaczy. Próbowałem przeprowadzić Kibiców przez tak wytarte tematy jak dieta, ale trochę inną ścieżką. Zastanawialiśmy się wspólnie z Agnieszką Bal i Kamilem Cierniakiem jak to jest kiedy wysiłek nie zna końca. Maratończycy tego nie znają, bo odległość do mety mają precyzyjnie wyliczoną – a osoby niepełnosprawne ?… właśnie Oni żyją z taką perspektywą.
Dzięki tej akcji poznaliśmy bliżej wielkich sportowców – Przemka Miarczyńskiego, Pawła Januszewskiego i Sebastiana Chmarę, aktorkę Karolinę Gorczycę oraz Mecenasa Andrzeja Zwarę. To nie był bieg weekendowy. Przez kilka miesięcy musieli sporo poświęcić, bo taka jest natura programu Zakon Maltański Ekstremalnie i takie są przygotowania do 42km.
Rozważania na temat dobroczynności zilustrowaliśmy mocnym przykładem „dylematy pomagania i obraz Picassa”, a konkurs – „wytypuj wynik na mecie” nie był czystym hazardem, lecz merytoryczną łamigłówką.
Wielu Kibiców śledziło tę akcję komentując jej odsłony – za co jestem wdzięczny. Każdy mógł tam znaleźć coś dla siebie, przynajmniej taką mam nadzieję. Co tydzień otrzymywałem miłe wsparcie z Włoch – ‘keep going’, za które szczególnie dziękuję, gdyż jako autor obawiałem się, że licznymi mailami nadużywam cierpliwości niektórych z Was.
Jesteśmy za metą maratonu i kończymy 3 AKCJĘ, dzięki której udało się zebrać (do dnia dzisiejszego) ok. 79 000 złotych. Niektórzy wsparli Zakon Maltański w sposób organizacyjny i gdyby chcieć wycenić, to należałoby podwoić wielkość pomocy. Do tego sporo osób zadeklarowało, że wskaże w swoim PIT, przy rozliczeniu 1%, ten KRS 0000174988 (Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”).
W imieniu podopiecznych Zakonu Maltańskiego w Polsce WSZYSTKIM BARDZO DZIĘKUJĘ . Wspólnie biegliśmy tam gdzie nikomu się już nie chce. Dziękuję za bezinteresowną pomocą, bo wsparliście tych, których nie znacie – tak wygląda dobroć.
Dziękuję sponsorom za zaufanie i konkretną pomoc. Dziękuję mojej żonie Kasi a także tym, którzy pomogli w organizacji.
Zapraszam na FILM z finału 3 AKCJI podczas 44 maratonu w Dębnie.
Z okazji zbliżających się Świąt Zmartwychwstania Pańskiego składam życzenia nadziei i radości. Tomek Tarnowski
Wszystkim biorącym udział w konkursie bardzo dziękujemy.
Konkurs pokazał, że większość z nas obstawiając poszczególne wynik bardziej kierowała się emocją, sympatią do biegnących i raczej myślała życzeniowo. Obstawianie czasów w maratonie to jednak synteza wiedzy i chłodna kalkulacja pozbawiona sentymentów. Żeby zbliżyć się do prawidłowego wyniku trzeba było przetworzyć sporo danych, jak np. możliwości danej osoby, wykonane treningi, stan zdrowia, ale również warunki pogodowe. Chłodna kalkulacja pojawia się u niewielu z nas, ale… również eksperci potrafili się mylić 🙂
Dość mądrzenia się, teraz rozdajemy nagrody, podajemy najlepiej wskazane wyniki:
Ustaliliśmy, że w przypadku Jurka Skarżyńskiego, który nie stanął na starcie, przyjmiemy wynik Przemka Miarczyńskiego, któremu Jurek i Wojtek towarzyszyli w sztafecie.
Jurek Skarżyński wraz z Wojtkiem Ratkowski – 03:21:13 – czyli wynik PONTA
Michał z Katowic – 03:13:13
Henryk z Sopotu – 3:12:34
Tomek ze Szczecina – 03:12:30
Przemek Miarczyński – 03:21:13
Łukasz z Gdańska – 03:20:00
Robert z Zielonej Góry – 03:15:30
Krzysiek z Katowic – 03:16:16
Tomasz Tarnowski – 03:27:37
Marcin z Sopotu – 03:27:30
Anka z Krakowa – 03:29:29
Hania z Krakowa – 3:27:00
Andrzej Zwara – 04:20:35
Piotr z Warszawa – 04:20:00
Marin z Kartuz – 04:18:10
Paweł z Warszawy – 04:17:00
Sebastian Chmara – 04:28:03
Władek z Warszawa – 04:27:27
Anka z Krakowa – 04:29:00
Zosia z Gorzowa Wlk. – 04:29:30
Paweł Januszewski – 04:32:51
Iwona z Poznania – 04:33:00
Ryszard z Warszawy – 04:32:32
Robert z Wrocławia – 04:30:30
Karolina Gorczyca – 04:33:13
Tomek z Sopotu – 04:25:25
Łukasz z Warszawy – 4:18:13
Wojtek z Łodzi – 04:18:00
Nagrody główne dla wyżej wskazanych zakładów oraz dodatkowe będziemy wysyłać pocztą w najbliższych dniach.
Jeszcze raz dziękujemy uczestnikom i sponsorom naszego konkursu marce DIVERSE, firmie ZIAJA, Sklepowi Biegowemu = Sklepowi Biegacza oraz sieci historycznych hoteli Heritage Hotels.
za nami MARATON – zbiórka pieniędzy trwa do Świąt.
Siła maratonu polega na tym, że budzi uznanie wobec każdego kto podejmie wyzwanie pokonania 42km. Tak jest i w naszej AKCJI.
Jesteśmy już za metą, opadają emocje, pojawiają się pierwsze analizy, są gratulacje. Dzwoni telefon i słyszę głos Jerzego Kobylińskiego. Jak pamiętacie, finansista i filantrop z Gdańska przyjął honorowy zakład, ale cóż … jako drużyna pobiegliśmy poniżej założeń. Jerzy wysłuchał opowieści z Dębna, przeczytał relację i padła propozycja. Skoro w 1908 r wydłużono trasę maratonu, to my również możemy coś pozmieniać. Jerzy nie odpuszcza, mnie również nie pozwala odpocząć – nie zakończyłeś projektu!
Wydłużamy czas zbiórki pieniędzy na nasz główny cel do Świąt Wielkanocnych. Zatem jak przystało na nowoczesnego żebraka XXI wieku serdecznie dziękuję i BARDZO PROSZĘ w imieniu tych, którzy chcieliby przez chwilę jak my wszyscy … po prostu chodzić. Zbieramy na maltańskie obozy integracyjne dla niepełnosprawnej młodzieży.
Do tej prośby przyłączają się wszyscy uczestnicy: Karolina Gorczyca, Paweł Januszewski, Sebastian Chmara, Przemek Miarczyński, Mecenas Andrzej Zwara, oraz wielcy mistrzowie maratonu – Jurek Skarżyński i Wojtek Ratkowski. A propos, to obaj, w szczycie formy, pokonaliby kenijskich biegaczy, zwycięzców tegorocznego maratonu w Dębnie o ponad 1km!
Na trasie maratonu rozmawiałem z Robertem Korzeniowskim, który mało co a pobiegłby w naszej AKCJI. W każdym razie, Robert popiera naszą dobroczynną AKCJĘ i jej sportową formę.
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
z zagranicy PL 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
Pozwól Czytelniku, że zajmę Ci jeszcze chwilę.
Kiedy pracowaliśmy nad ulotką dość szybko pojawiło się takie hasło – OBYŚ NIGDY NIE MUSIAŁ CZEKAĆ NA NASZĄ POMOC. Po paru tygodniach, kiedy ulotka była już dystrybuowana, znajomy zażartował – cooo, nie zdążacie z pomocą :)?
No właśnie -:). Dwuznaczność, która symetrycznie pasuje w takiej luźnej pogawędce. Zaśmiałem się – my zdążamy – dalej przesunęły się obrazy w mojej głowie: powstał maltański szpital w Barczewie, maltańska przychodnia w Poznaniu wykonała ponad 85 tys diagnoz mammograficznych, w Krakowie zbudowaliśmy ośrodek dla dzieci z porażeniem mózgowym i ich rodzin – dzisiaj wzorcowy z Europie, no i obozy w Szczyrzycu, na które teraz zbieramy fundusze i tak dalej … jest tego sporo.
Chciałem odpowiedzieć – Ty nie zdążysz pomóc – ale nic nie dodałem … i dobrze, bo bym się pomylił. Zdąży.
Piękno maratonu polega na tym, że jest cholernie prawdziwy. Wśród otaczającego nas plastikowego świata przeżywanie ogromnego wysiłku jest cennym doświadczeniem. Coś w człowieku się zmienia.
W piękny sobotni dzień jechaliśmy samochodami do Dębna – jedni 5 inni 6 godzin, co nie jest najlepszym rozwiązaniem na dzień przed startem. Nastroje u podróżujących zmieniały się wraz z pojawiającymi się, coraz bardziej wiarygodnymi, informacjami meteo. Kibice z radością oczekiwali słońca i wysokiej temperatury (20st.C), biegacze wręcz odwrotnie, tylko zapowiadany wiatr martwił nas zgodnie. W samym Dębnie drużyna PKO Biegajmy razem zabrała nas na wspólny posiłek, podczas którego ustaliliśmy strategię biegu w naszych strefach czasowych. Tam dowiedzieliśmy się od Jurka Skarżyńskiego, że ze względu na nie wyleczoną chorobę musi zmienić plan – nie jest w stanie przebiec 42km w sensownym tempie, i że nawet już nie chodzi o zmierzenie się z barierą 3godzin, o której nieśmiało rozmawialiśmy na przełomie roku. To bolesne, gdyż Jurek harował przez kilka miesięcy, poza tym, ta akcja miała w nazwie hasło – POWRÓT MISTRZA. Cóż, zdrowie jest ważniejsze. Przebudowaliśmy konstrukcję w ten sposób, że Jurek miał pobiec połówkę maratonu jako suport dla Przemka Miarczyńskiego, a na drugą część miał wejść Wojtek Ratkowski. Łza się w oku kręci ze wzruszenia, kiedy widzisz, jak wielcy mistrzowie maratonu, jeden chory, a drugi w ogóle nie zakładał, że będzie biegł, chcą aby nasza AKCJA miała godny finał. Obaj przyjaciele pobiegli na raty, ale do końca.
Jurek poprowadził rozgrzewkę naszej grupy i stanęliśmy na starcie. Niebo było czyste, a temperatura rosła.
Ufam, że relacje indywidualne naszych bohaterów wkrótce się pojawią, tu podsumuję całość ogólnie i podam wyniki.
STREFA czasowa 3:15
Przemek Miarczyński ruszył z Jurkiem i Ryśkiem Brożyną a wokół nich szybko uformowała się grupa entuzjastów, widząc KTO biegnie ! – legenda polskich maratonów i światowego windsurfingu. Móc biec w takim towarzystwie to marzenie każdego kto planował czas 3h15min.
Do tego Jurek zajmował towarzystwo historiami biegowymi, utrzymując równe tempo 4’35”/1km. Rysiek, czując przypływ mocy pobiegł niezależnie i osiągnął znakomity wynik 3:09 zajmując 3 miejsce w kat >50lat. Po połówce dystansu Wojtek zastąpił Jurka i prowadził PONTA, robiło się coraz cieplej i wietrzniej, tempo minimalnie spadało, ale plan 3:15 był tylko lekko zagrożony. Opóźnienie miało zostać nadrobione na ostatnich 2km finiszu. W końcu pojawiła się ‘ściana’. Wyrosła na ostatnim kilometrze, bez żadnego respektu, tak jakby chciała sprowadzić 4 – krotnego olimpijczyka na kolana i to przed wiwatującą publicznością, upokorzyć na środku wielkiej sceny. Zrobiło się źle, utrzymywanie tempa w takim momencie może się różnie zakończyć, zwolnili, pojawiły się skurcze, PONT zaczął przeżywać dramat.
Na ostatnie 300m dołączył ponownie Jurek, tak by wspólnie i symbolicznie wbiec na metę, to miał być deser, pokaz MISTRZÓW, tylko że PONT czuł się jak po ciężkim nokaucie, parł jak w malignie, bez świadomości, że komentatorzy entuzjastycznie skandują jego nazwisko i dwóch wielkich polskich maratończyków.
3:21:13 w tych warunkach pogodowych, dla debiutanta, po czwartkowej, całodziennej podróży z Hiszpanii i sobotnich 6 godzinach kierowania samochodem, spokojnie można uznać za dobry wynik. Wiem, że sportowa dusza Przemka inaczej to odbiera. Wiem, jednocześnie, że jest szczęśliwy i pewnie lekko zdumiony, jak bardzo maraton może zaskakiwać.
STREFA czasowa 3:30
(Tomek Tarnowski) Ruszyliśmy równo trzymając tempo 4min50s/1km. Od początku nie czułem świeżości, ale też jej nie szukałem – po podróży, krótkim śnie i przy obowiązkach organizatora nogi miałem drewniane do 15km. Szybko zrozumiałem, że Roman Drgas z PKO Biegajmy razem – dyrektor „detalu” w Poznaniu i szef naszej grupy czasowej będzie za mnie myślał.
Jego doświadczenie, ale i umiejętności czucia mojego stanu, były zdumiewające. Prowadził jak zaprogramowany. W pewnym momencie doszliśmy grupę Roberta Korzeniowskiego. Czterokrotny złoty medalista olimpijski zaganiał swoich przyjaciół dowcipną opowieścią, ale również twardą ręką. Znajdował czas dla wszystkich wokół, animował, podbiegał do stojących grup kibiców, był jak Wielki Mistrz, który potrafi być kolegą … a wszystko w tempie – dla mnie granicznym. Miło był biec w jego towarzystwie.
Ściana wyrosła przede mną na 38km, nie jakaś wielka, ale znałem już to złowróżbne uczucie, po którym, jeśli zaczynasz negocjować z samym sobą siłowo, zawsze tracisz. Choć duma jest urażona trzeba uszanować sygnały, zwolnić, spokornieć, bez żalenia się. Przebijałem się przez nią przez jakieś 500m, czyli szybko, a gdy puściła, Roman ocenił straty i zadecydował, że 3:25 odpuszczamy. 3:27:37 jest moim nowym rekordem życiowym – bardzo dziękuję za pomoc całej drużynie.
STREFA czasowa 3:45
Tu relacje mam od Adama Szymańskiego. Dość szybo zorientowali się z Agnieszką, że kończenie maratonu nie jest dobrym pomysłem. 42km to ogromne obciążenie organizmu, a umiejętność podjęcia trudnej decyzji o nie kontynuowaniu jest tak samo ważna jak umiejętność pokonywania „ściany”. Jurek Skarżyński podjął decyzję przed startem, chciał znaleźć inne ciekawe rozwiązanie dla wielkiego finału naszej AKCJI. Agnieszka podjęła próbę walki i na 21km zeszła. Bolało i ciało i psycha, ale maratonu nie da się uprosić, jest nieubłagany.
STREFA czasowa 4:15
Tu się działo! Mecenas Andrzej Zwara nie zdecydował się z kim ostatecznie biegnie, ponoć przyspieszał, zwalniał, ewidentnie wpływ na to miały przygody Karoliny Gorczycy, z którą ruszył na początku. Dość powiedzieć, że Andrzej sam wpadł na metę z czasem 4:20:35. Czekamy na jego barwną relację -:).
Karolinę Gorczycę zobaczyłem już za metą. Jej stan mówił więcej niż słowa. Wyglądała tak jakby uchodziła z jakiejś ciężkiej opresji, po drodze spotkała watahę wilków, a szukając pomocy natrafiła na pijanych i półdzikich ludzi z lasu. Jej wielkie, piękne oczy wyrażały tylko ból. Cóż, ten dzień po raz kolejny potwierdził, że warunki są trudne. Wysoka temperatura i wiatr, który kręcił nie pozwalały debiutantom na realizowanie swoich marzeń i planów. Zapewne Karolina powinna była zejść z 10 razy, ale nie … mimo oddania 4:15, 4:30, zawzięła się i chciał ukończyć bez względu na wynik, który nie był jej celem – 4:33:13 . Zrobiła do dla innych, którzy gdzieś w zaciszu swoich mieszkań, mają tylko jedno marzenie, by choć przez chwilkę móc tak jak Ty… chodzić.
STREFA czasowa 4:30
Nazwiska Sebastiana Chmary i Pawła Januszewskiego były chyba wymawiane przez komentatorów najczęściej, co nie jest to dziwne, obaj są doskonale znani w świecie lekkoatletycznym, poza tym najdłużej pozostawali na trasie -:), jakby kurtuazyjnie puszczając innych przodem.
Ktoś powiedział, że Sebastian już od połowy nie ma się najlepiej i wszystko go boli. Byłem na mecie kiedy wbiegał .. zmęczony jak cholera – 4:28:03 oznacza, że chciał powalczyć na finiszu. 100m przed końcem pamiętał, by pozbierać całą grupę, chwycić za ręce i wspólnie zakończyć ten bój.
Wpadł mi w ramiona i zawisł całym, blisko 100kg ciałem, to tyle co razem ważyło dwóch zwycięzców maratonu w Dębnie -:). Trzej pierwsi to Kenijczycy z czasami: 2:16, 2:17 i 2:18. Tacy jak Sebastian nie powinni biegać maratonów, a jeśli biegają to w szczytnym celu – wielkie dzięki!
5 minut później, z czasem 4:32:51, dołączył do nas Paweł Januszewski. 9 sek. później byłyby planowane 4:33 – a te dwie 3ki to z okazji 55 urodzin Programu 3go Polskiego Radia. Jak było na trasie ? Nie wiem, ale się domyślam– to zdjęcie mówi wszystko. I chyba możemy je zatytułować tak – UWOLNIENIE.
MARATON nie wybacza, jest prawdziwy, surowy jak życie. Nasze marzenia nie zawsze muszą się spełnić abyśmy byli szczęśliwi. Czasem, Ci którzy – tylko w pewnym sensie ‘przegrali’, albo też nie wygrali – dostarczają nam nieprawdopodobnych emocji. Nasi bohaterowie stoczyli walkę w szczytnym celu, i to jest najpiękniejsze. Ufam, że teraz, w pełni wyświetla się nasza opowieść. Zrobiliśmy bardzo dużo, by zwrócić uwagę na potrzeby osób niepełnosprawnych, podopiecznych Zakonu Maltańskiego .Nadal liczymy na wrażliwość kibiców – ten ważniejszy finisz AKCJI jest jeszcze przed nami. Bardzo dziękuję – Tomek Tarnowski
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
W Zakonie Maltańskim EKSTREMALNIE pobiegli także: Maciek Wasilewko 3:35:40, który zaczynał pracę o 7 rano, a trenował wieczorami, w ten sposób praktycznie przez 3 zimowe miesiące nie widział jasnego nieba inaczej niż przez okno. Kasia Dordzik 3:42:13, która miesiąc wcześniej stanęła na podium ultra trial Trójmiasto tj. terenowego biegu na 65km z 1500m przewyższeń. Zadebiutowały moje bratanice, Zosia Tarnowska 4:20:04 oraz Majka 4:27:20. Obie z pewnością uskrzydliło zwycięstwo brata w Międzynarodowych Mistrzostwach Hiszpanii. Paweł Tarnowski i Zosia Klepacka potwierdzili 1 kwietnia dominację polskiego windsurfingu.
To dobry moment na podziękowania, za chwilę ruszamy na start maratonu, a ten wpis powinien wyświetlić się samodzielnie.
Najczęściej bombardowałem prośbami starego druha, Krzyśka Rocha – grafika. Dziękuję za Twoją cierpliwość i … te przetarte literki, bardzo się podobają – mówisz „życie nie jest gładkie” … masz rację. http://www.studioa4.com.pl/
Bez sponsorów nie udałoby tak szybko się zakupić wspaniałego urządzenia dla maltańskiego szpitala, jakim jest cyber-oko, monitorujące i realizujące terapię osób m.in. w śpiączce. Ten zakup zwiększa możliwości terapeutyczne szpitala w Barczewie. Tą drogą ponownie przekazuję wyrazy wdzięczności od znakomitego personelu medycznego, ale zwłaszcza od rodzin tych osób, które walczą w szpitalu o powrót do zdrowia.
Bez kilku niewidocznych osób niektóre elementy AKCJI wyglądałoby zupełnie inaczej.
Dzięki kreatywności zespołu marketingu PKO Banku Polskiego biegnie z nami Karolina Gorczyca, Paweł Januszewski i Sebastian Chmara oraz 19 świetnych osób z programu PKO Biegajmy Razem. W zespole marketingu pracuje Joanna Nikitiuk – Kozyra, pilnujące w sposób sympatyczny najdrobniejszych szczegółów i za tę pomoc jesteśmy szczególnie wdzięczni -:).
Bardzo dziękujemy naszym dzieciom – Ani, Jankowi za wszystkie podpowiedzi, podtrzymywanie na duchu, twórczą krytykę, za realizację głównego filmu naszej akcji, który miał już prawie 60 tysięcy wyświetleń.
Aniu zrobiłaś rewelacyjne zdjęcie tytułowe, które opowiada o celu, nadziei wyciszeniu, wyciszeniu. Zrobiłaś kilkaset rewelacyjnych zdjęć w Dębnie, które będą miłą pamiątką dla nas wszystkich Dziękuję Filipowi Plewińskiemu za ujęcia do filmu i ekspresowy montaż i za to, że jesteś z kamerą w Dębnie -:).
Gdy zadzwoniłem po latach do Mirka Kasprzyka z pytaniem, czy nagra mi dźwięki, odpowiedział – „wpadaj – dzisiaj mamy SO BLUE SKY” – tak się nazywa studio dźwiękowe i filmowe w Gdyni :).
Stronę WWW postawił Waldek Gołębski z Krakowa, gdy technika sprawiała kłopoty wsparcie dawał Staszek Szufa z Wieliczki – Panowie jest OK., wszystko działa! -:) Thx!
Wielkie dzięki wszystkim darczyńcom, po raz trzeci Jurkowi Kobylińskiemu za znaczne zaangażowanie finansowe i publiczną obecność w naszej AKCJI. Jerzy, jak widzisz staramy się, „nie stoimy z czapką pod kościołem”, znowu biegniemy.
Wielu innych poznaliście w naszych opowieściach, w tym głównych naszych bohaterów.
AKCJĘ, po raz trzeci, realizujemy wspólnie z Kasią, dlatego te podziękowania są od nas. Tomek
Budujemy wyjątkowe wydarzenie, dzielimy się prawdziwą opowieścią, mamy nadzieję, że inspirującą dla wielu z Was. W zamian prosimy o przekazanie darowizny, za którą już dziękujemy w imieniu tych, którzy marzą by chodzić – Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
Drogi Tomku, zabieram głos dwa dni przed biegiem, bo dopiero teraz mam trochę czasu, by coś napisać. Jestem zwykłym zjadaczem chleba. Myśli, które teraz przekażę nie będą zbyt głębokie, ani odpowiednio uduchowione. Gwoli wyjaśnienia dla tych, którzy mnie nie znają, jestem prostym Kaszubą z Kaszub. Refleksje moje będą zatem proste i krótkie.
Biegnę z kolegami po to, aby pomóc w pięknej skądinąd akcji, ale robię to wyłącznie dlatego, że namówił mnie do tego Tomek, piękny przykład kawalera maltańskiego (prywatnie przyjaciel). Bieganie i w ogóle wysiłek fizyczny prywatnie uważam za zbędne marnowanie czasu, bo np.: zamiast biegania mógłbym pójść na Monte Cassino, pogadać z kolegami przy winie np.: o polityce, czyli w warunkach polskich o niczym. A tu proszę. Jutro moja żona musi mnie zawieźć do Dębna, a ja nawet nie wiem, gdzie leży ta urocza miejscowość. Wstać w niedzielę rano i spróbować przebiec długie 42 km i jeszcze te zupełnie zbędne 200 metrów. Generalnie historia męcząca, ale słowo się dało, trzeba dotrzymać, nie ma rady.
Mam nadzieję, że głównym bohaterom tego przedsięwzięcia uda się pokonać zakładane przez nich bariery czasów. Szczególnie życzę tego koleżance Karolinie Gorczycy, bo jest jedną z najpiękniejszych aktorek polskiego kina (jak ktoś ma inne zdanie, to wyzywam Go na listowny pojedynek). I w ogóle życzę Im wszystkiego dobrego.
Ja reprezentuję tę część grupy, która na barkach naszych bohaterów próbuje się nieudolnie przemknąć. Naszym celem jest przetrwanie. To niezwykle i zaszczytne zadanie, które nie zna czasu, ani przestrzeni, wymaga natomiast hartu ducha i cywilnej odwagi.
Proszę zatem o zrozumienie i nieco delikatności (przypominam, że jesteśmy wrażliwi) oraz niekomentowanie naszych czasów. Wystarczy, jeśli pominiecie nas milczeniem i ograniczycie się do obfitych wpłat na cele akcji. Cel projektu – i tu już na poważnie – jest szczytny i wart Waszych pieniędzy. Pieniądze podlegają inflacji, a dobry uczynek jest na wieczność. Tak mi zawsze mówiła moja świętej pamięci babcia Agnieszka.
Tomku, mam nadzieje, że moim wpisem nie zaszkodziłem projektowi, a Tobie Przyjacielu życzę, by Ci się udało. Dzięki Tobie i Twoim pomysłom nasze życie nie jest nudne, a nawet stało się (mówię to w przeddzień startu) nieco stresujące.
Do zobaczenia na maratonie, a Wszystkim czytającym przesyłam serdeczne pozdrowienia. Andrzej Zwara
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
Do tego tekstu zainspirowało mnie ostatnie wydarzenie, jakim było zawalenie się ‘lazurowego okna’ (zdjęcie tytułowe) na wyspie Gozo sąsiadującej z Maltą. Zupełnie zwykła abrazja morska sprowokowała medialne tytuły – ‘runął symbol Malty’ ect.. Jednak symbolem tej wyspy nie był piękny twór skalny, ale jedno z najważniejszych wydarzeń XVI wieku dla Europy, o którym Woltaire napisał nie ma nic słynniejszego niż obrona Malty.
(krótki wstęp historyczny) Szczyt potęgi Turcji przypadał na połowę XVI w. Południowo-wschodnia Europa oraz północna Afryka były podporządkowane imperium osmańskiemu. Sulejman Wspaniały parł z niezwyciężona armią na zachód, a kolejnym jego celem był półwysep Apeniński, do którego chciał się dostać przez Sycylię. Sulejman kierując się w głąb Europy nie chciał mieć na swoich tyłach rycerskiego Zakonu Św. Jana Jerozolimskiego, zwanego Rodyjskim (a później też Maltańskim), więc w 1565 r. za pierwszy cel obrał wyspę Maltę. 18 maja 1565 r., na wyspie wylądowało ok. 50 tysięcy doborowych jednostek armii osmańskiej, na których czekało 600 rycerzy maltańskich i 6 000 najemników + 2000 mieszkańców, którzy przygotowali obronę w znacznie skromniejszych fortyfikacjach, niż te, które możemy oglądać do dzisiaj na Malcie, a które powstały dopiero po tych wydarzeniach. Wielkie Oblężenie trwało 4 miesiące i zakończyło się odstąpieniem wojsk islamskich (11 września), co miało ogromne znaczenie dla losów Europy i być może chrześcijaństwa.
Co to ma do naszej akcji i maratonu? Odwiedziłem Maltę w miesiącu lipcu, kiedy temperatura w ciągu dnia oscylowała w granicach 35stC, próbowałem nawet joggingować, ale wcześnie rano, bo było bardzo ciepło. Czytając książkę o Wielkim Oblężeniu dowiedziałem się, że niezwykłość tej bitwy wynikała z niespotykanego poświęcenia i bohaterstwa obrońców. Rycerze walczyli po 8 godzin dziennie z krótkimi przerwami, później również odpierali ataki nocne. Niektórzy, przez 2-3 miesiące, w upale, okryci stalą, toczyli walki wręcz, dzień w dzień. Często ranni, odmawiali zejścia z posterunków obrony. W zasadzie pod koniec, nie było pełnosprawnych wojowników, a wg. naszych kategorii wszyscy byli NIEPEŁNOSPRAWNI, nadający się do natychmiastowej hospitalizacji. Wielki Mistrz Zakonu, charyzmatyczny Jean de la Valette, swoim bezpośrednim uczestnictwem był w stanie wykrzesać niezwykłe akty poświęcenia i heroizmu od wojska.
Dla europejskich rycerzy wstąpienie w szeregi Joannitów było najwyższym zaszczytem, rycerz maltański nigdy się nie cofał i walczył do samego końca. Doskonale uzbrojeni i wyszkoleni stanowili elitę, zagrażającą nawet największemu zdobywcy tamtych czasów – Sulejmanowi Wspaniałemu.
2 kwietnia, nie ubierzemy się w stal, ale w sportowych strojach stoczymy honorowy bój ze słabościami własnego ciała :). Nasze 4-5 miesięczne przygotowania troszkę przypominały 🙂 oblężenie Malty, tylko nas atakował: leń, pokusy ciał, stołu, atrakcje nowoczesnego świata. Nie każdą potyczkę udało się wygrać, ale w końcu, lekko ranni, 🙂 docieramy na start w Dębnie. Gdy będziemy słabli, po 30-35 kilometrze, warto przywołać tamte chwile, nieustępliwą postawę obrońców tej słynnej bitwy, która przeszła do historii najważniejszych starć chrześcijańskiego i islamskiego świata XVI w.
PS – każdego tygodnia pojawiają się nowe osoby, więc starzy czytelnicy – wybaczcie, że ponowię prośbę Fundacji o darowizny. Najważniejszy wynik tej akcji to wsparcie finansowe obozów dla niepełnosprawnych dzieci z najuboższych rodzin i każda wpłata bardzo się liczy.
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
Już w najbliższą niedzielę odbędzie się 44 edycja Dębno Maratonu! Po dwóch latach nieobecności do Dębna Lubuskiego wracają również mistrzostwa Polski kobiet. Czekają nas różne niespodzianki, między innymi start wybitnych przed laty lekkoatletów…..
w tym artykule znajdziecie informacje o historii i wyjątkowości maratonu w Dębnie, również trochę ciekawych statystyk. W tym roku pakiety startowe zostały wykupione w 1,5 dnia. Pierwsi rezerwowali miejsca o północy w Sylwestra -:)!!!
…..Po 3 dekadach od ostatniego startu w maratonie, na linii stanie Jerzy Skarżyński! Trzykrotny medalista mistrzostw Polski w maratonie, autor wielu książek szkoleniowych o tematyce biegowej, człowiek związany swoją długoletnią karierą z Dębnem postanowił jeszcze raz zmierzyć się z królewskim dystansem! Na trasie zobaczymy również Przemka Miarczyńskiego, brązowego medalistę olimpijskiego w wind surfingu. Pobiegną również nasi eksportowi przed laty lekkoatleci – halowy mistrz świata w siedmioboju, Sebastian Chmara i mistrz Europy w biegu na 400m p.pł. Paweł Januszewski. Zadebiutuje również piękna i niezwykle rozbiegana aktorka, Karolina Gorczyca. Cała wymieniona powyżej piątka pobiegnie w szczytnym celu, wspierając akcję „Biegnę dla tych, którzy marzą by chodzić”.
To zdjęcie zostało zrobione podczas ultramaratonu górskiego – Bieg 7 Dolin w Krynicy (100km i 4600m przewyższeń). Na przepaku (postoju), na 88 kilometrze ze zmęczenia nie widziałem na oczy a meta nadal była daleko. Tylko to jeszcze nic – przeczytaj aby zrozumieć.
Wszystko co nas otacza lubimy zmierzyć i porównywać. WYSIŁEK – można określać jako duży, ogromny, ponad moje siły, ewentualnie w drugą stronę – np. żaden. Podczas wspólnej kolacji, Jurek Skarżyński powiedział, że trudniejsze jest przebiegnięcie 1500m w bardzo szybkim tempie, niż przebiegnięcie ultra maratonu – teza idealna dla zagajenia ożywionej dyskusji. Gdy rozmowę uzupełniliśmy o konkretne parametry czasowe, było oczywiście łatwiej. Ja uważam podobnie, mało kto (poza zawodnikami) chciałby szykować się przez pół roku i wystartować do biegu na 1,5km, w którym tempo jest ogromne od początku i w pewnym momencie zaczyna się 60 sekundowa walka o to, by przetrwać do mety. Lawinowo narastające zmęczenie odcina tlen, wzmaga się uczucie duszenia i coraz silniejszy ból mięśniowy – ostatnie 20 sekund to istna tortura. Za metą – ‚pyk’ i wszystko się kończy. Gdy biegłem 100km po górach (B7D – w Krynicy) spotkałem na 90km zawodnika, który zapewne z odwodnienia miał już halucynacje, a jego zakrwawione buty dzielnie osłaniały obdarte z paznokci palce przed wylaniem się na zewnątrz. Facetowi zostało tylko (!) 10km do mety i tylko ta ‚bliska’ perspektywa powodowała, że pełzł dalej. Zmęczenie może mieć różne oblicza i nie sposób tego ze sobą porównywać, nawet stosując dosadne opisy.
A co jeśli wysiłek nie zna końca? Nasze zmagania mają oznaczoną metę, do której ciągniemy siłą woli i chęcią zakończenia walki, ale niektórzy mety nie znają. Agnieszka Bal, czy Kamil Cierniak, wspierają naszą akcję swoimi przykładami ekstremalnie trudnego życia, także świetnymi tekstami do znalezienia na naszej stronie (lupa w prawym górnym rogu). W nawet najdrobniejszej czynność życiowej zależą od pomocy innej osoby. Jedzenie, ubieranie, mycie, wymaga ogromnego wysiłku i pomocy z zewnątrz. Agnieszka nawet w rozmowie potrzebuje wsparcia, gdyż osoba niedoświadczona wolno odczytuje literki, mozolnie składane w słowa, a wystukiwane łokciem na specjalnej tablicy. Tak jest od lat, albo inaczej – od zawsze! Każdego dnia, z nadzieją wyczekują poprawy i odmiany, nie mając możliwości, by chwilę odpocząć. Jedzenie, które dla nas czasem jest wielką przyjemnością, dla nich stanowi wyzwanie – trzeba przełknąć kęs. Niedoskonałość ciała zmusza ich do nieustannego wysiłku, dzień w dzień to samo. Pokonanie monotonii jest dodatkowym, gigantycznym wyzwaniem. Samodzielni są w myśleniu, bo z tym radzą sobie znakomicie, oboje studiują, i nie tylko na jednym kierunku. [ biogramy znajdziesz w zakładce START ]
Zbliżamy się do końca naszej AKCJI, lekko dumni, że udało się wytrwać 5 miesięcy przygotowań, że zwalczyliśmy lenia, że … , korzystam z danych mojego komputera treningowego, więc pozwólcie, że posłużę po raz kolejny za przykład. Od listopada do końca marca, czyli przez 5 miesięcy:
– 1397 km biegu
– 68 791 kcal – tj. 352 pączki, albo 352 piwa (0,5l)
– 188 litrów potu
… ale co to znaczy w porównaniu z wysiłkiem osób niepełnosprawnych? NIEWIELE – to kolejny przymiotnik, który w tej relacji adekwatnie opisuje nasz wysiłek. A jednak wysiłek jest i to spory, do tego ofiarowany dla osób kompletnie nieznanych, przez tak wybitne postacie jak Jurek Skarżyński, Karolina Gorczyca, Przemek Miarczyński, Paweł Januszewski, Sebastian Chmara, czy Andrzej Zwara. Wszyscy ponieśli wielki wysiłek przygotowań ofiarowując go dla osób niepełnosprawnych, wszyscy też liczą, że Kibice dostrzegają główny cel i kupują realny bilet na wirtualną widownię – serdecznie dziękujemy w imieniu tych, których wysiłek nie zna końca. Tomek
Wiem, że dołączyli nowi czytelnicy, więc znów proszę w imieniu Fundacji. 1 dniówka na integracyjnym obozie dla młodzieży niepełnosprawnej to ok. 42 zł, brzmi podobnie do dystansu maratonu. Stać Cię na pół dnia, a może cały tydzień ? OK – dołącz, tu są potrzebne dane.
Na ulotce papierowej napisałem – OBYŚ NIGDY NIE MUSIAŁ OCZEKIWAĆ NASZEJ POMOCY. Tomek
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
Dla mnie przygoda z tymi podróżami zaczęła się podczas wakacji przed klasą maturalną, czyli siedem lat temu. Pamiętam, że bardzo nie chciałam jechać na Małą Maltą (międzynarodowe obozy Zakonu Maltańskiego – my zbieramy na te, organizowane od 12 lat w Polsce – przypis TomekT). Wówczas miałam wiele pytań: czy dam radę dogadać się z obcymi osobami, czy będzie fajnie i ciekawie, czy dam radę przetrwać osiemnaście godzin w autobusie w podróży do Włoch…Po wielu rozmowach w rodzinie, pojechałam. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy i zaskoczyła było takie podejście do każdego człowieka, że przestawało być ważne w jakim języku mówi i w jakim jest się stanie fizycznym. Wszyscy pomagali wszystkim i rozmawiali ze wszystkimi. Największe wrażenie zrobiły na mnie międzynarodowe Msze Święte, podczas których można było usłyszeć modlitwę w wielu językach. To doświadczenie dało mi realny obraz kościoła różnych narodów i języków. W następnym roku pojechałam znowu, tym razem Mała Malta była na Węgrzech.
Podczas obu wyjazdów mogłam porozmawiać nie tylko po polsku, ale i po angielsku z kilkoma osobami. Ostatnim moim wyjazdem z Zakonem Maltańskim była ubiegłoroczna pielgrzymka do Lourdes. Jakoś nie zdawałam sobie sprawy z zasad, które obowiązują podczas tego typu wyjazdu. Owszem powiedziano mi o nich wcześniej, ale nie „dotarły” do mnie. Najtrudniej było przez pierwsze dwa dni myślałam o odłączeniu od grupy i powrocie do domu, ale udało się opanować sytuację i zostałam. Na każdej pielgrzymce jest moment kryzysu. Doświadczyłam ogromnej życzliwości ze strony wielu osób. Codziennie do późna mogłam przebywać w grocie objawień i zawsze miałam z kim wracać. Opisałam te moje doświadczenia gdyż uważam , że Zakon Maltański jednoczy bardzo różnych ludzi, burzy mury, które sami stawiamy pomiędzy sobą. Dlatego … warto biec dla nich i dla nas. Dziękuję, Agnieszka.
Środki zebrane od darczyńców w tej AKCJI, wykorzystamy na sfinansowanie uczestnictwa osób niepełnosprawnych z ubogich rodzin, w integracyjnych obozach Zakonu Maltańskiego organizowanych w Polsce. Od 2005 roku, w Opactwie Cystersów w Szczyrzycu (woj. małopolskie), fundacja maltańska organizuje takie integracyjne wakacje. Szacujemy, że 1 osobo-dniówka to 42zł, czyli – 1 zł za 1 km biegu w maratonie. Wspomóż ten cel -:)!
HONOROWY ZAKŁAD – im więcej wpłacimy, im szybciej pobiegną zawodnicy – tym większą kwotę wpłaci JERZY KOBYLIŃSKI, który przyjął honorowy zakład. Jeśli np. Fundacja zbierze 100 000 zł w darowiznach a cała drużyna pobiegnie o 10% lepiej od czasów referencyjnych – Jerzy przekaże 10 000 zł na nasz cel. [ Chcesz wiedzieć więcej : http://maraton.zakonmaltanski.pl/pomoz/honorowy-zaklad/ ]
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512 z dopiskiem „darowizna Maraton 2017”
z zagranicy PL 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
maraton, bieganie, Jurek Skarżyński, Przemek Miarczyński, Karolina Gorczyca, Agnieszka Bal, Człowiek bez barier, Dębno, maraton, pomoc, zakon maltański